Troy Batchelor był jednym z najszczęśliwszych Spartan po zwycięstwie naszej drużyny nad Unią Leszno. Nie ma w tym powodów do zdziwień – Australijczyk jeździł w barwach naszych przeciwników przez sześć lat, a to spotkanie pokazało, jak wartościowym jest żużlowcem.
Po meczu Troya przepełniała radość. – To dla nas naprawdę niesamowite zwycięstwo. Mało kto na nas stawiał, ale my byliśmy blisko wygranej już tydzień temu w Rzeszowie i czuliśmy, że mamy sporą szansę na zwycięstwo w Lesznie. Bardzo cieszę się z faktu, że to m.in. moja jazda zadecydowała o zdobyciu przez nas dwóch punktów. W ostatnim wyścigu jechałem w parze z Taiem, z którym zawsze świetnie się rozumiem i fajnie, że tym 5-1 przypieczętowaliśmy wygraną – mówił Troy.
Czy Batchelor czuł się specjalnie zmotywowany na mecz z Unią? – Bardzo miło wspominam czas tam spędzony, ale teraz jestem we Wrocławiu, a w Sparcie czuję się naprawdę dobrze. To było jednak bardzo fajne, że kibice gospodarzy bili mi brawo i prosili mnie o autografy, bo nie byłem do końca pewien, czego mogę się spodziewać.
Fani Troya z pewnością będą zaciekawieni faktem, że w poniedziałek sprawił on sobie nowy tatuaż na przedramieniu. „Batch” nie wyklucza, że jego ciało przyozdobią kolejne rysunki. – Tatuaże uzależniają, ale ja robię sobie nowe, kiedy już zapomnę, jak bardzo boli ich zrobienie. To trwa u mnie przynajmniej kilka miesięcy – mówi ze śmiechem nasz stranieri.