Rozmowa z Sebastianem Milą, byłym piłkarzem m.in. Śląska Wrocław, reprezentantem Polski, zdobywcą jednej z bramek w historycznym meczu z Niemcami (2:0) w 2014 roku
Podobno nie było Pana jeszcze na żużlu we Wrocławiu. Trzeba to nadrobić, a więc zapraszamy! Nie było czasu na wizytę na Stadionie Olimpijskim podczas Pana gry w Śląsku?
Dziś sam się nad tym zastanawiam, dlaczego nie było mnie na meczu Sparty. Akurat tak się złożyło, że kiedy grałem w Śląsku Wrocław, to nie byłem tak blisko żużla, choć interesowałem się. W późniejszym czasie grupa znajomych, z którymi się koleguję, zaraziła mnie pasją do tego sportu. I teraz coraz bardziej w to brnę. Żużel to mega interesujący sport. Kiedy mieszkałem we Wrocławiu, to grałem w piłkę, ale teraz mam zamiar przyjechać na Stadion Olimpijski i obejrzeć na żywo mecz Betard Sparty Wrocław. Na pewno skorzystam z zaproszenia!
Są wśród piłkarzy kibice żużla?
Tak i myślę, że piłkarze spoglądają na żużlowców troszeczkę z zazdrością, bo chcieliby poczuć tę adrenalinę, jaką ma się podczas ścigania na torze. To jest pasjonujący sport. Jeśli ktoś lubi ryzyko i adrenalinę, to żużel musi mu się spodobać. Poznałem kilku żużlowców osobiście, wszyscy okazali się super facetami. Miałem okazję grać w piłkę w turnieju charytatywnym przeciwko Bartkowi Zmarzlikowi i Patrykowi Dudkowi. Jakiś czas temu przeprowadzałem rozmowę na żywo z Piotrem Protasiewiczem na Instagramie.
Widziałem. Przyjemnie się oglądało.
To była świetna rozmowa, dostaliśmy wiele wiadomości z pytaniem dlaczego była taka krótka. Piotr to niesamowity człowiek i sportowiec z wieloma osiągnięciami. Spotkaliśmy się także prywatnie, nie tylko w wirtualnym świecie. Można powiedzieć, że metryka mu nie przeszkadza, a wręcz pomaga (Piotr Protasiewicz skończył w tym roku 45 lat – dop. red.). Ma bardzo dobry sezon. Z przeszłości pamiętam jego wielką rywalizację z Tomaszem Gollobem, czasem nawet w jednej drużynie. Tomasz Gollob to wielka postać światowego sportu żużlowego, legenda. Jego pojedynki z Tony’m Rickardssonem to już klasyka.
Gdy Bartosz Zmarzlik wygrał 85. Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski w 2019 roku, w mediach zawrzało. Obserwatorzy, a przede wszystkim kibice piłkarscy i żużlowi podzielili się. Pan za to bardzo racjonalnie i na chłodno komentował zwycięstwo żużlowca nad Robertem Lewandowskim.
Wszyscy, którzy byli sportowcami albo są blisko sportu i kibicują, wiedzą, jak wielkie są wyrzeczenia, ile pracy trzeba wykonać, żeby odnosić sukcesy. Należy docenić każdego sportowca, a na szczycie plebiscytu mieliśmy dwóch genialnych – Roberta Lewandowskiego i właśnie Bartka Zmarzlika. Należy tylko się cieszyć, że mieliśmy tak duży problem z tym, komu przyznać tytuł najlepszego. Oby co roku był taki sam problem, żeby mocnych kandydatów było jak najwięcej. Poznałem osobiście Bartka, opowiedział mi o kulisach swojego sportu, bardzo go doceniam jako sportowca. Zresztą Robert Lewandowski też pięknie wypowiedział się o Bartku. Sport powinien nas łączyć, a nie dzielić.
Jakie były Pana pierwsze doświadczenia żużlowe? W Koszalinie nie było przecież tego sportu.
W Koszalinie nie było żużla, ale jeździliśmy na turnieje piłkarskie do Piły. A tam żużel był. Pamiętam, że na tamtejszych osiedlach były pseudo tory żwirowe, na których dzieciaki mogły ślizgiem jeździć na rowerach. Graliśmy mecz na stadionie Polonii Piła, gdzie żużel jest sportem numer jeden. Zapamiętałem światła w kolorach kasków, które informacją o wykluczeniu zawodnika. Ale na pierwsze zawody żużlowe poszedłem w Gdańsku. Zobaczyłem tam zupełnie innych kibiców niż ci piłkarscy. Musiałem uczyć się żużla – tabeli biegowej, wszystkich zasad, także tych dotyczących młodzieżowców. Na początku też nie wiedziałem, gdzie najlepiej usiąść na trybunie (śmiech). Kiedyś zająłem miejsce na wirażu. Niestety po paru przejechanych okrążeniach kiełbasa, którą sobie zamówiłem, nie nadawała się do jedzenia, bo było na niej pełno pyłu (śmiech). W Gdańsku koleguję się z Gingerem (Kacprem Gomólskim, zawodnikiem Wybrzeża – dop. red.). Dużo mi opowiada o motorze, zębatkach, ustawieniach. Jeśli ktoś się zagłębi w ten sport, to stwierdzi, że żużel jest niesamowity. Oglądam żużel w telewizji, ale muszę się też zaangażować i częściej odwiedzać stadiony, nie tylko ten w Gdańsku. Na mojej liście miast do odwiedzenia pod pretekstem wizyty na żużlu są: Zielona Góra, Leszno, Toruń i oczywiście Wrocław.
A zatem do zobaczenia na Stadionie Olimpijskim!
Do zobaczenia!
***
Wywiad ukazał się w programie na mecz Betard Sparta Wrocław – Fogo Unia Leszno (9.08.2020)