Niespełna 50 lat temu (6 września 1970 roku) na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu odbył się po raz pierwszy w Polsce finał Indywidualnych Mistrzostw Świata na Żużlu, wtedy jeszcze w formule jednodniowej. Nasz klub był też organizatorem pierwszych w historii całego cyklu, zawodów Speedway Grand Prix. Ten udany debiut miał miejsce 20 maja 1995 roku. Od roku 2007 nastał długi, aż 12-letni okres bez imprezy tej rangi we Wrocławiu. Cykl wrócił na zmodernizowany Stadion Olimpijski 3 sierpnia 2019 roku. I to w jakim stylu!
MŚ w formule jednodniowej także na Stadionie Olimpijskim
Pierwszy finał indywidualnych mistrzostw świata na żużlu miał miejsce w 1936 roku. Przez kolejnych 58 lat była to impreza jednodniowa o nieskomplikowanej, tradycyjnej formule. Zwycięzcę wyłaniał dwudziestobiegowy turniej, w którym mierzył się każdy z każdym. Najlepiej odnajdywał się w tym systemie Nowozelandczyk Ivan Mauger, który wywalczył sześć tytułów mistrzowskich, ale świetnie wiodło się w nim także trzykrotnemu triumfatorowi Ole Olsenowi. Po zakończeniu kariery słynny Duńczyk został cenionym działaczem Międzynarodowej Federacji Motocyklowej, który nie ustawał w wysiłkach, by zmienić formułę mistrzostw – wszystko po to, by zainteresować nimi sponsorów i telewizję. Bliski osiągnięcia celu był już w 1994 r, jednak dopiero dwanaście miesięcy później wysiłki Olsena zwieńczone zostały powodzeniem.
Powróćmy jednak do jednodniowych finałów i udziału w nich Wrocławia jako gospodarza imprezy. W 1970 roku, po raz pierwszy w Polsce (wcześniej mistrzostwa odbywały się w Londynie, trzy razy w Goeteborgu i raz w Malmoe), najlepsi żużlowcy globu wystąpili na wrocławskim Stadionie Olimpijskim. Zwyciężył Ivan Mauger, a na podium znaleźli się też dwaj Polacy: Paweł Waloszek i Antoni Woryna. Debiutant w finale Ole Olsen zajął dziesiątą lokatę. Ich walkę oglądało około 45 tysięcy widzów (w 1961 finał Drużynowych Mistrzostw Świata zgromadził ponad 50-tysięczną widownię). Po raz drugi, i ostatni zarazem, decydująca rozgrywka o medale IMŚ w tym systemie miała miejsce na Olimpijskim w 1992 roku. Był to epicki finał, ogromna ulewa spowodowała bowiem, iż zawody zakończyły się dopiero po północy, miały dramatyczny przebieg, a zwycięzcą został, nieco ekscentryczny, Anglik Gary Havelock, wyprzedzając Pera Jonssona (Szwecja) oraz Gerta Handberga (Dania). Ostatni, w starej formule, finał odbył się w Vojens w 1994 roku. Zwyciężył 24-letni Szwed Tony Rickardsson (później triumfował jeszcze pięciokrotnie, wyrównując rekord Maugera) po barażu z innym wielkim światowego speedway’a Hansem Nielsenem (Dania). Tomasz Gollob zajął ostatnie miejsce, ale dobre występy w poprzednim roku zagwarantowały mu udział w mistrzostwach świata 1995 – już w formule Grand Prix.
Powróćmy jednak do jednodniowych finałów i udziału w nich Wrocławia jako gospodarza imprezy. W 1970 roku, po raz pierwszy w Polsce (wcześniej mistrzostwa odbywały się w Londynie, trzy razy w Goeteborgu i raz w Malmoe), najlepsi żużlowcy globu wystąpili na wrocławskim Stadionie Olimpijskim. Zwyciężył Ivan Mauger, a na podium znaleźli się też dwaj Polacy: Paweł Waloszek i Antoni Woryna. Debiutant w finale Ole Olsen zajął dziesiątą lokatę. Ich walkę oglądało około 45 tysięcy widzów (w 1961 finał Drużynowych Mistrzostw Świata zgromadził ponad 50-tysięczną widownię). Po raz drugi, i ostatni zarazem, decydująca rozgrywka o medale IMŚ w tym systemie miała miejsce na Olimpijskim w 1992 roku. Był to epicki finał, ogromna ulewa spowodowała bowiem, iż zawody zakończyły się dopiero po północy, miały dramatyczny przebieg, a zwycięzcą został, nieco ekscentryczny, Anglik Gary Havelock, wyprzedzając Pera Jonssona (Szwecja) oraz Gerta Handberga (Dania). Ostatni, w starej formule, finał odbył się w Vojens w 1994 roku. Zwyciężył 24-letni Szwed Tony Rickardsson (później triumfował jeszcze pięciokrotnie, wyrównując rekord Maugera) po barażu z innym wielkim światowego speedway’a Hansem Nielsenem (Dania). Tomasz Gollob zajął ostatnie miejsce, ale dobre występy w poprzednim roku zagwarantowały mu udział w mistrzostwach świata 1995 – już w formule Grand Prix.
Premiera cyklu SGP miała miejsce we Wrocławiu
Olsen postawił na swoim, pozostało znaleźć gospodarza historycznego, inauguracyjnego turnieju i określić zasady rozgrywania mistrzostw. Duńczyk, wespół z angielskimi działaczami, od dawna przyglądał się imprezom organizowanym przez Wrocławskie Towarzystwo Sportowe. I doszedł do wniosku, iż to właśnie WTS gwarantuje, że przedsięwzięcie zakończy się sukcesem. Bo WTS wiele razy dowiódł, że potrafi sobie poradzić z każdym wyzwaniem. Świadczyły o tym zawody o charakterze międzynarodowym: Puchar Piasta, czy czwórmecz z udziałem mistrzów klubowych (coś na wzór żużlowej Ligi Mistrzów). I tak doszło do powierzenia wrocławianom organizacji premierowego turnieju cyklu Grand Prix. 20 maja 1995 roku, o godz. 20.00, na Stadionie Olimpijskim wystartował pierwszy wyścig Grand Prix Polski. Do pełni sukcesu brakowało dwóch czynników: pogody i dobrego wyniku sportowego. „Zagrało” jedno i drugie. Przy sprzyjającej aurze w Grand Prix Polski triumfował Tomasz Gollob. Wyprzedził Hansa Nielsena oraz Chrisa Louisa. Gollob startował z drugiego pola i od początku zdecydowanie przewodził stawce, ku ogromnej radości polskich kibiców (choć do Finału „A” awansował z czwartym wynikiem). Na dziesiątym miejscu uplasował się startujący z dziką kartą żużlowiec wrocławskiej Sparty Dariusz Śledź. W osiemnastoosobowej stawce było pięciu Brytyjczyków, czterech Szwedów, trzech reprezentantów USA i Danii, dwóch Polaków i jeden Australijczyk. Rozegrano 24 wyścigi: 20 w sesji zasadniczej (system każdy z każdym) oraz cztery finały: od „D” (miejsca 13-16) do „A” (1-4).
Początek został zrobiony. Cały inauguracyjny cykl – turnieje we Wrocławiu, Wiener-Neustadt, Abensbergu, Linkoeping, Vojens i Londynie – zakończył się zwycięstwem Hansa Nielsena, przed Tonym Rickardssonem i Amerykaninem Samem Ermolenką.
W 1996 roku we Wrocławiu zwyciężył ulubieniec miejscowej publiczności Tommy Knudsen (Dania), zaś w 1997 przyszły Spartanin Greg Hancock (USA). W tym ostatnim najwięcej problemów dostarczyła wrocławskim działaczom gigantyczna powódź. Ale udało się rozegrać turniej, a tym, który „postawił pieczęć” na stanie toru Stadionu Olimpijskiego był Gollob, uznając, iż nie ma przeszkód, by impreza się odbyła. Potem nastąpiła krótka przerwa, a najlepsi żużlowcy globu spotkali się ponownie na torze Stadionu Olimpijskiego w 1999 roku. Turniej kończący tysiąclecie wygrał Tomasz Gollob, wyprzedzając w finale trójkę Szwedów: Jimmy’ego Nilsena, Stefana Dannoe i Tony’ego Rickardssona. W roku jubileuszu 2000-lecia zwyciężył Rickardsson, a z obiektem wrocławskim nastąpiło kolejne rozstanie, tym razem aż na cztery lata. W 2004 roku nieoczekiwanie dla wszystkich zwyciężył Bjarne Pedersen, rok później ponownie (tor wrocławski wyraźnie mu „leżał”) Rickardsson, w 2006 Jason Crump (Australia), zaś w 2007 inny z Pedersenów – Nicki. Zawodnicy rywalizowali już w jedenastu rundach, według całkowicie zmienionego regulaminu.
W 1996 roku we Wrocławiu zwyciężył ulubieniec miejscowej publiczności Tommy Knudsen (Dania), zaś w 1997 przyszły Spartanin Greg Hancock (USA). W tym ostatnim najwięcej problemów dostarczyła wrocławskim działaczom gigantyczna powódź. Ale udało się rozegrać turniej, a tym, który „postawił pieczęć” na stanie toru Stadionu Olimpijskiego był Gollob, uznając, iż nie ma przeszkód, by impreza się odbyła. Potem nastąpiła krótka przerwa, a najlepsi żużlowcy globu spotkali się ponownie na torze Stadionu Olimpijskiego w 1999 roku. Turniej kończący tysiąclecie wygrał Tomasz Gollob, wyprzedzając w finale trójkę Szwedów: Jimmy’ego Nilsena, Stefana Dannoe i Tony’ego Rickardssona. W roku jubileuszu 2000-lecia zwyciężył Rickardsson, a z obiektem wrocławskim nastąpiło kolejne rozstanie, tym razem aż na cztery lata. W 2004 roku nieoczekiwanie dla wszystkich zwyciężył Bjarne Pedersen, rok później ponownie (tor wrocławski wyraźnie mu „leżał”) Rickardsson, w 2006 Jason Crump (Australia), zaś w 2007 inny z Pedersenów – Nicki. Zawodnicy rywalizowali już w jedenastu rundach, według całkowicie zmienionego regulaminu.
Powrót na Stadion Olimpijski po 12 latach
Od początku tysiąclecia żaden z Polaków nie znalazł się we Wrocławiu na najwyższym stopniu podium. Stadion popadał w ruinę, i konieczny okazał się jego gruntowny remont. To zaś oznaczało kolejne rozstanie z cyklem Grand Prix. Szefowie WTS- u wierzyli, że przerwa potrwa 2-3 lata i na tyle umówili się z szefem BSI Johnem Postlethweitem. Potrwała znacznie dłużej, i Wrocław na jakiś czas „wypadł z gry”. Aż do 2019 roku. Wrocław – dzięki staraniom władz klubu i przy wydatnym wsparciu miast Wrocławia oraz wieloletniego sponsora tytularnego miejscowej drużyny, firmy BETARD, otrzymał rundę FIM Speedway Grand Prix na kolejne trzy sezony (2019-2021). Tak więc Grand Prix po dwunastu latach wróciło na zmodernizowany, nowoczesny Stadion Olimpijski pod nazwą Betard Wrocław FIM Speedway Grand Prix Polski. I na tor gwarantujący fantastyczne ściganie, zatem i duże emocje. A o tym, jak bardzo wrocławianie stęsknili się za rywalizacją o tytuł indywidualnego mistrza świata niech świadczy fakt, iż bilety na zawody rozeszły się w zaledwie kilkadziesiąt godzin. Uwieńczeniem fantastycznego wieczoru, 3 sierpnia 2019 roku, był triumf w zawodach Polaka Bartosza Zmarzlika, który w finałowym biegu pokonał Martina Vaculika, Leona Madsena i Janusza Kołodzieja.
Tę najnowszą historię, czyli przebieg, echa i ciekawostki 2019 Betard Wrocław FIM Speedway Grand Prix Polski, opowiemy Wam niebawem, podczas kolejnych zajęć z cyklu #HomeEducation z #WTS.