Żużlowcy Betardu Sparty Wrocław nie poszli za ciosem i nie wygrali drugiego z rzędu meczu w PGE Ekstralidze. Spartanie ulegli dzisiaj na Stadionie Olimpijskim drużynie SPAR Falubazu Zielona Góra 42:48.
Już początek meczu pokazał, że będą nas czekać bardzo wyrównane zawody. W pierwszym mocno obsadzonym biegu Jarosław Hampel pokonał Taia Woffindena, ale Vaclav Milik w bardzo ładnym stylu obronił się przed Grzegorzem Walaskiem. W biegu juniorskim najlepszy okazał się Maksym Drabik i na chwilę nawet objęliśmy prowadzenie, które pod koniec pierwszej serii zawodów straciliśmy przez podwójną wygraną zawodników z Zielonej Góry. Goście od początku dobrze radzili sobie na naszym torze, skutecznie wychodzili spod taśmy i byli w stanie zniwelować większość naszych atutów z zeszłotygodniowego spotkania przeciwko GKM-owi.
Nawierzchnia sprzyjała za to niecałemu zespołowi Betardu Sparty. Bez zarzutu spisywali się Woffinden oraz Tomasz Jędrzejak, bardzo dobrze w drugiej linii spisywał się Vaszek Milik (piękna jazda po dużej w siódmym biegu zakończonym 5:1 razem z Tajskim), ale już dużo trudniej szło zdobywanie punktów Maciejowi Janowskiemu. W ogóle natomiast nie potrafił się odnaleźć Michael Jepsen Jensen, który w trzech biegach nie zdołał zdobyć ani jednego punktu! Takich wyników na pewno nie oczekujemy od zawodnika formatu Grand Prix. M.in. przez słabą postawę Duńczyka nie byliśmy w stanie odskoczyć wyjątkowo wymagającym zielonogórzanom, wśród których brylował znakomicie dysponowany Jarosław Hampel.
Przed biegami nominowanymi oba zespoły pokazały, że w tym piekielnie wyrównanym spotkaniu o końcowym wyniku będą decydować detale. Seria remisów 3:3 i stan remisowy mogły doprowadzić do palpitacji serca niejednego fana, pomimo faktu, że na torze nie za wiele się działo – kolejność niemalże wszystkich biegów była ustalana po wyjściu żużlowców z pierwszego łuku. W biegu czternastym również zapowiadało się na remis, gdy po wyjściu z taśmy Walaska zaczęli ścigać „Magic” z Milikiem, ale sędzia zawodów zarządził powtórzenie biegu, dopatrując się lotnego startu Janowskiego. W powtórce lepszy od Czecha okazał się jednak Jonsson. Ostatni wyścig musiał więc być wygrany i to aż w stosunku 5:1, żeby dwa punkty zostały we Wrocławiu. Tych nadziei pozbawiła nas niestety taśma Woffindena. Maksym Drabik zastępujący Taia starał się, jak mógł – wyszedł nawet ze startu jako drugi i zamierzał już brać się za Hampela, gdy upadł na tor. Został wykluczony, a „Mały” z Protasiewiczem pokonali podwójnie osamotnionego Jędrzejaka. Na koniec meczu goście zbudowali więc największą przewagę w spotkaniu, ale jak słusznie zauważył po meczu Tajski – nie powinniśmy tego pojedynku przegrać i była realna możliwość rozstrzygnąć go na swoją korzyść o wiele wcześniej. Okazji do nadrobienia straconych punktów musimy zatem poszukać za tydzień w meczu z Tarnowem.
SPAR FALUBAZ ZIELONA GÓRA 48