Pechowy „Malita”

Patryk Malitowski miał w meczu z Polonią Bydgoszcz wyjątkowego pecha.
Nasz junior w dwunastym biegu doskonale ruszył spod taśmy i pewnie
prowadził przez cały wyścig, by zanotować defekt dosłownie na ostatnim
wirażu.

Przez to przepadła mu szansa na pokonanie m.in.
utytułowanego Grega Hancocka, co Patryk dość długo rozpamiętywał. Na
szczęście kibice docenili jego nadzwyczaj ambitną postawę i docenili go,
wspierając licznymi słowami otuchy. „Malita” zanotował przecież bardzo
przyzwoity występ, zdobywając 4 punkty w 3 startach. Tylko złosliwy los
spowodował, że nie było ich więcej.

Jak Patryk ocenił swój dzisiejszy występ? – Było widać, że jest
znaczna poprawa. Dostałem nowy silnik, który spisywał się jak należy.
Mam nadzieję, że z tym lepszym sprzętem będę sprawował się lepiej do
końca sezonu. Wielka szkoda, że w osiągnięciu lepszej zdobyczy punktowej
znów przeszkodził mi pech, ale w tym sezonie nie mam zbyt dużo
szczęścia. W moim ostatnim starcie zerwał mi się łańcuch sprzęgłowy.
Strzelił w najgorszym możliwym momencie, czego bardzo żałuję. Gdybym po
trzech biegach miał 7 punktów trener mógłby mi dać szansę startu w
jeszcze jednym wyścigu. Stało się jednak to, co się stało, ale i tak
jestem zadowolony z przebiegu tego spotkania. Podszedłem do meczu na luzie i bez spinania się, wygraliśmy z bonusem, a
moja forma poszła wreszcie do góry. Pokazałem wszystkim, którzy we mnie nie wierzyli, że ja potrafię jechać, tylko potrzebuję dobrego sprzętu – powiedział tuż po spotkaniu Malitowski.