– Jak wiadomo, pieniędzy do klubu nikt sam nie przyniesie, tylko klub musi je pozyskać z tytułu różnych rzeczy. Z tytułu biletów, sprzedanych miejsc reklamowych, prowadzonej działalności gospodarczej, itp. Akurat tej ostatniej my w tej chwili jeszcze nie prowadzimy, ale bardzo poważnie się do niej przymierzamy. Również przy pomocy firmy Betard. Chcemy w przyszłości mieć zapewnione spokojne finansowanie właśnie w oparciu o działalność gospodarczą, którą staramy się zbudować i rozbudować. Staramy się ją rozbudować również w oparciu o pewną pomoc miasta, a miasto w tym aspekcie sugeruje nam, że tego typu rozwiązanie, zapewniające stabilizację, bierze pod uwagę. Sport dzisiaj opiera się na przedsiębiorstwach i chyba wszyscy sobie z tego zdajemy sprawę – zauważa Krystyna Kloc.
Miejski magistrat, krytykowany mocno w stolicy Dolnego Śląska za wielki zastrzyk gotówki, jaki wstrzyknął jednorazowo w zawodzący ostatnio piłkarski Śląsk, nie kwapił się specjalnie w minionych miesiącach do wspierania wrocławskiego żużla. Pozostaje wierzyć w większą przychylność miejskich rajców dla speedwaya w kolejnych latach, a tymczasem działacze muszą szukać także innych sposobów. – My od dłuższego czasu pozyskujemy, czy też staramy się pozyskać do klubu inwestora strategicznego, czyli dużą firmę, która miałaby możliwości finansowe zaangażowania się w struktury właścicielskie klubu i w oparciu o którą to osobę obecni akcjonariusze, wsparci znaczącym kapitałem, mogliby pokusić się o stworzenie jednej czwartej finansowania klubu w postaci tego, o czym już wspomniałam, czyli biznesu klubowego. Takiego właśnie, który opierałby się na działalności gospodarczej, a zysk z tej działalności przekazywany byłby na działalność statutową klubu. I to jest przyszłość finansowania klubu. Na samych sponsorach, czyli na tak zwanych ludziach dobrej woli, sport się dzisiaj oprzeć absolutnie nie może. Musi robić jeszcze coś. Proszę zauważyć, że spektrum działania profesjonalnych klubów zagranicą jest olbrzymie i szerokie. I my też musimy się tego uczyć. My też musimy to finansowanie budować, bo dzisiaj świętych Mikołajów już nie ma – trafnie zauważa szefowa Betardu WTS-u.
Kibice jednak niezmiennie stanowić muszą tę siłę, wokół której cały żużel się obraca. W końcu „żużel jest dla kibiców”, jak niedawno mówił, walcząc z ignorancją żużlowych decydentów, trener Marek Cieślak. A i profity uzyskane przez klub, który potrafi ściągnąć na trybuny rzesze wiernych fanów, są spore. Warto zatem – obok dalekosiężnych biznesowych planów – starać się także, aby ta frekwencja na „Olimpijskim” z roku na rok rosła. – To inna sprawa. Zapraszamy do kupowania karnetów, zapraszamy do wspierania klubu i zapraszamy na stadion. I kibiców i media, kreujące atmosferę, też. W ten sposób chcemy również zaapelować do wszystkich ludzi dobrej woli w mieście, przede wszystkim do biznesu wrocławskiego, żeby zechcieli spojrzeć przychylnym okiem na klub i żeby otwierali te drzwi, do których pukamy już od dłuższego czasu. Nie wszystkie z tych drzwi są dla nas otwarte. Nie wszystkie są dla nas przychylne. Nakłaniamy też kibiców do większego wsparcia klubu, chociażby poprzez samą obecność na stadionie. Nakłaniamy również do kupna przed sezonem na dobrych warunkach karnetów, bo to jest wszystko to, co tworzy budżet – przypomniała sterniczka wrocławskiego klubu.