„Dorosłem dzięki żużlowi”

Tai Woffinden swoją fantastyczną formą u progu sezonu zadziwił nawet najbardziej zagorzałych kibiców Betardu Sparty Wrocław. Wszyscy spodziewali się progresu formy u młodego Anglika, ale mało kto przewidywał, że „Tajski” rozpocznie ten rok w tak fenomenalnym stylu. Znakomite występy w barwach naszego klubu, regularnie przywożone trójki, efektowna i skuteczna jazda, nieodpuszczanie rywalom do ostatnich metrów – takich zawodników ogląda się na żużlu z największą przyjemnością! Także w Grand Prix Woffinden stawia sobie cele walki o najwyższe miejsca, czego dowodem jest miejsce w ścisłej czołówce cyklu.

„Zdecydowanie jestem przygotowany na to, żeby być liderem” – mówi Tai, a jego słowa mówią same za siebie. „Stoi za mną zespół znakomitych
fachowców – moi mechanicy przygotowują mi świetne silniki, fani mnie dopingują, że byłoby mi
zwyczajnie wstyd nie pracować ciężko każdego dnia” – m.in. w taki sposób wyjaśnia swoją rewelacyjną dyspozycję. Przy okazji prosi o wsparcie kibiców Sparty w najbliższym meczu z Falubazem i zaprasza do odwiedzenia trybun na Olimpijskim – „zamiast oglądać żużel w telewizji, lepiej przyjść na nasz mecz, a my postaramy się o zrobienie dobrego show!”. Przeczytajcie, co jeszcze ma do powiedzenia „Tajski”!

 

WTS.pl: Przed sezonem
wiele osób przewidywało, że Betard Spartę czeka w tym roku bardzo
ciężki sezon. Czy po pierwszych spotkaniach jesteś w stanie
potwierdzić tę opinię?

Tai Woffinden:
Myślę, że zwłaszcza przed sezonem fani lubią spekulować, ale w
każdej drużynie jeździ siedmiu zawodników, o których formie
można powiedzieć coś więcej dopiero po kilku meczach. Wtedy można
będzie zastanowić się nad tym, o które miejsca będziemy walczyć.
Menedżer zorientuje się, kto zdobywa punkty, a komu jest z tym
ciężej, ale uważam, że dopiero pierwsze spotkania u siebie
zweryfikują naszą prawdziwą wartość.

Kibice po Twoim bardzo
dobrym początku tego roku liczą na to, że na dobre przejmiesz rolę
zawodnika zdobywającego dla naszej drużyny najwięcej punktów.

Zdecydowanie jestem
przygotowany na to, żeby być liderem. Chcę nim być – mój
ostatni sezon we Wrocławiu był obiecujący i wierzę, że ten rok
będzie jeszcze lepszy. Nie chcę zapeszać, ale jestem niemal pewny,
że tak się stanie. Choć to dopiero początek sezonu, który
zapowiada się niezwykle wymagająco, jestem gotowy, żeby walczyć.
W Ekstralidze nie ma łatwych meczów, ale myślę, że pokazałem,
że nie boję się wyzwań.

Przed sezonem mówiłeś,
że Twoim celem jest znalezienie się w czołowej dwudziestce
najlepszych żużlowców Ekstraligi. Patrząc na Twoją postawę,
można chyba podnieść poprzeczkę trochę wyżej.

Nie przywiązuję
wielkich wag do statystyk. Bardziej skupiam się na moich
indywidualnych startach – koncentrujemy się wraz z moimi
mechanikami na tym, żeby przywieźć dla zespołu jak najwięcej
punktów. Jeśli dam z siebie 110% i o tym wiem, a zespół jeszcze
wygra, to wtedy jestem szczęśliwy. Zaangażowanie to podstawa –
zawsze jeżdżę na maksa, ale wiadomo, że drużyna nie zawsze
wygrywa.

Zaplanowałeś sobie,
że ten sezon będzie Twoim przełomowym? Na razie wszystko zmierza w
tym kierunku.

Nie jest łatwo
zaplanować „od teraz jestem jednym z najlepszych żużlowców na
świecie”, ale możesz np. zaplanować, żeby trenować jak oni. Nie
pojechałem ze Spartą na obóz do Zakopanego, ale już wcześniej
ułożyłem sobie schemat ćwiczeń, według których przygotowywałem
się do tego sezonu ze swoim osobistym trenerem. Pracowałem bardzo
ciężko, pojechałem do Australii i fani mogą być pewni, że przez
zimę naprawdę potrenowałem jak należy. Efekty będą łatwe do
zauważenia (śmiech).

Dobrze czujesz się we
Wrocławiu? Były na Ciebie podchody z innych klubów?

Miałem kilka ofert, ale
jestem w pełni zadowolony z tego, jak wyglądała współpraca z
Betardem Spartą w zeszłym roku. Klub traktował mnie bardzo dobrze
i zawsze mogłem liczyć na pomoc ludzi we Wrocławiu, zwłaszcza
wtedy, kiedy miałem kontuzję. Decyzja, żeby tutaj zostać była
dla mnie jedyną, jaka wchodziła w grę. W tym roku przestałem
szaleć – odpuściłem jazdę na motocrossie i w całości
koncentruję się na speedwayu. Stoi za mną zespół znakomitych
fachowców – moi mechanicy przygotowują mi świetne silniki, a
moim zadaniem jest ciężko pracować oraz usatysfakcjonować swoją
jazdą kibiców, mój team oraz samego siebie.

Do Sparty doszło
kilka nowych twarzy, ale Ty chyba nie będziesz miał kłopotów z
odnalezieniem się w zespole, bo znasz tych żużlowców.

Jeździłem wcześniej
właściwie ze wszystkimi zawodnikami, którzy teraz są w składzie
Sparty. Fajnie, że jest tu z nami Troy Batchelor – to mój kolega,
z którym się świetnie dogaduję, a atmosfera w drużynie jest z
nim zawsze bardzo dobra, tak samo zresztą jak z Tomkiem
Jędrzejakiem. Nie znam się jeszcze dobrze ze Zbyszkiem Sucheckim,
ale to tylko kwestia kilku meczów, żebyśmy złapali wspólny
język.

Jesteś gotowy na
pomaganie juniorom? Może to dla Ciebie wyglądać trochę dziwnie,
że Twojej rady potrzebować mogą zawodnicy w gruncie rzeczy niewiele od
Ciebie młodsi.

Nie mam z tym problemu.
Zawsze będę służył im pomocą i nie ma w tym nic zdrożnego
tylko dlatego, że jestem od nich tylko trochę starszy. Dorosłem,
bo tego wymagało ode mnie życie i żużel. Postaram się im dawać
rady, takie jakie przydały się mnie samemu.

W tym roku widać
także Twój ogromny progres w cyklu Grand Prix w porównaniu z
poprzednimi startami. Jaka jest tego przyczyna?

Jak teraz patrzę na 2010
rok, to w ogóle nie byłem przygotowany na starty w Grand Prix –
nie miałem sprzętu, zespołu ludzi, którzy by mi pomogli, a mój
tata zmarł na raka, co było dla mnie wielkim ciosem, po którym
długo musiałem się zbierać. To był ciężki rok, ale ten
zapowiada się na o wiele lepszy – mam szybkie motocykle,
współpracuję ze świetnym tunerem, a moich mechaników nie
zamieniłbym na żadnych innych. Dobrze się rozumiemy, bo jesteśmy
po prostu przyjaciółmi w życiu prywatnym. W takich warunkach,
kiedy wszystko dookoła pracuje na twój sukces, byłoby mi
zwyczajnie wstyd nie pracować każdego dnia. Chcę móc pod koniec
sezonu powiedzieć do siebie „dałeś z siebie wszystko Tai,
naprawdę nie mogłeś zrobić niczego lepiej”.

Sam talent nie
wystarczy, żeby móc ścigać się z najlepszymi?

Talent jest w stanie
zaprowadzić cię daleko, być może nawet do cyklu Grand Prix, ale
na pewno nie zagwarantuje ci tam zwycięstw. Tam startują najwięksi
profesjonaliści i aby z nimi walczyć, musisz być zorganizowany tak
samo jak oni. Dobrym przykładem jest dla mnie Chris Holder, któremu
zagrało w poprzednim sezonie wszystko – miał mechaników, tunera,
znakomity silnik i te wszystkie puzzle razem z jego doskonałą jazdą
złożyły się na całość, którym był tytuł mistrza świata.

Jaka jest
najważniejsza rzecz, którą wyniosłeś z Grand Prix? Żeby być
lepiej przygotowanym technicznie, fizycznie, mentalnie czy wszystko
jest ważne w takim samym stopniu?

Wszystko to, co
wymieniłeś. Naprawdę wszystko. Przede wszystkim musisz być zdrowy
i być w stanie fizycznie wytrzymać trudy sezonu. Z boku tylko się
wydaje, że my w ciągu jednego dnia jedziemy pięć razy po jedną
minutę, co daje w sumie pięć minut dużego wysiłku, więc tak
właściwie nie jest to wiele. Ale nie jest to prawda – na początku
sezonu możesz jechać na świeżości, ale później braki
treningowe zawsze wyjdą na jaw. O technicznym zapleczu jak mechanicy
czy maszyny już mówiliśmy, ale to chyba oczywiste. Musisz być
także otoczony przez ludzi, którym możesz zaufać i to dotyczy
także osób, które nie są związane z żużlem. Nie możesz
marnować czasu na imprezy, kiedy inni trenują.

Jeszcze do niedawna
mówiło się, że lubisz imprezy. Może nawet za bardzo.

Myślę, że w
przeszłości mogło tak być. Zrobiłem kilka głupich rzeczy jak
każdy młody chłopak. Teraz jestem jednak inną osobą niż jeszcze
parę lat temu – nie chodzę już na dyskoteki, porzuciłem
motocross, BMX i skutery wodne, żeby nie narazić się na kontuzje.
Skoncentrowałem się totalnie na żużlu, żeby osiągnąć swoje
cele i nie wyrzucać sobie potem, że czegoś nie zrobiłem przez
swoją głupotę czy lenistwo. Wiem, że jest trochę osób, które
rozpowiadają o mnie, czego to ja nie robiłem albo dalej nie robię,
ale nie wierzcie w te historie. Umiem ocenić, co robię dobrze, a co
źle, a nawet jeśli mam chwile słabości, to potrafię słuchać
ludzi, którzy chcą mojego dobra i umieją wskazać mi moje błędy.

Speedway w Wielkiej
Brytanii przeżywa teraz spory kryzys. Wielu upatruje w tobie
jedynego zawodnika z Wysp, który może walczyć o najwyższe cele.

Sytuacja w angielskim
żużlu rzeczywiście nie wygląda teraz zachwycająco. Mało kto z
najlepszych zawodników świata chce tam teraz jeździć, ale ja
jestem Anglikiem, więc zawsze będę startował w lidze mojego
kraju. Jest tam wiele dobrych, technicznych torów, na których ściga
się zresztą wielu polskich juniorów.

Co na zakończenie
chciałbyś przekazać kibicom Betardu Sparty?

Nie mogę
się doczekać każdego meczu, gdy jedziemy u siebie, więc chciałbym, żeby Stadion
Olimpijski był pełen kibiców na każdym naszym spotkaniu. Mam nadzieję,
że każdy z nich przyprowadzi kogoś ze sobą, kto zarazi się
fantastyczną atmosferą speedwaya. Zamiast oglądać żużel w
telewizji, lepiej przyjść na nasz mecz, a my postaramy się o
zrobienie dobrego show.