W pierwszych biegach niewiele się działo. O kolejności na mecie decydowały głównie starty, które notorycznie wygrywali wrocławianie. Miało to oczywiście przełożenie na końcowy rezultat każdego z biegów. Betard WTS wręcz znokautował Włókniarza już na początku spotkania. Siedem wyścigów wygranych 5:1, jeden remis oraz jedno zwycięstwo przyjezdnych 4:2 – to bilans dziewięciu pierwszych gonitw. Wtedy na tablicy świetlnej widniał rezultat 40:14, a fani wrocławscy zastanawiali się czy Włókniarz przekroczy barierę nie tyle 30, co nawet 25 punktów!
Jednak w sytuacji niemal już beznadziejnej, częstochowianie potrafili się podnieść i z honorem walczyć do samego końca. Duża w tym zasługa Rune Holty, który wręcz szalał na torze, by zdobywać kolejne punkty oraz Rafała Szombierskiego. „Szumina” zdecydowanie w końcówce spotkania spasował się z torem, co można było zauważyć po wynikach. Ostatecznie żużlowcy spod Jasnej Góry uniknęli sromotnego lania i przegrali „tylko” 35:55.
Za to spotkanie należy pochwalić niemal wszystkich zawodników Betardu WTS. Oczywistym jest, że poszczególni jeźdźcy mogli pojechać lepiej, ale w tym miejscu warto przytoczyć słowa kierownika drużyny Betardu WTS Wrocław, Pawła Kondratowicza. – Wygrała drużyna. Trzeba cieszyć się z kolejnego zwycięstwa, a poza tym, wedle mojej opinii, zwycięzców się nie ocenia – przyznał po spotkaniu kierownik. To już trzecia z rzędu wygrana wrocławian za trzy punkty w tym sezonie. Nikt w zespole nie wyobraża sobie, żeby w niedzielę nie świętować czwartego takiego sukcesu. – Chcemy wygrać i dodatkowo zagarnąć bonus – mówi śmiało Maciej Janowski. Byłby to już czwarty bonus Betardu w tym sezonie. Warto dodać, że do tej pory wrocławianie zdobyli wszystkie możliwe bonusy.