Dopiero ostatni wyścig niedzielnego spotkania pomiędzy drużynami Betard Sparta Wrocław – PGE Marma Rzeszów zadecydował o wyniku spotkania. Przed nim na tablicy wyników widniał remis 42:42. Nerwów nie wytrzymał Kenneth Bjerre, który wjechał w taśmę. W powtórce jego miejsce zajął Maciek Janowski. Spod taśmy najlpiej wystartowała para gości i szybko objęła prowadzenie. To oznaczało czteropunktowe zwycięstwo rzeszowian. Na trzecim okrążeniu Maciek minął jadącego na drugiej poyzcji Lee Richardsona. W serca wrocławskich kibiców wstąpiła nadzieja, że jeszcze nie wszystko stracone. Za Maćkiem z atakami na Lee ruszył Tomek Jędrzejak. Na ostatnim okrążeniu Tomek próbował minąć Anglika po zewnętrznej. Nabierał prędkości i na ostatnim wirażu osiągnął cel. Na kresce był przed Richardsonem. To oznaczało remis. Jeden punkt pozostał we Wrocławiu!
Po spotkaniu goście czuli niedosyt. – Tor był dobrze przygotowany. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Mecz był zacięty i emocjonujący. Myślę, że mógł się podobać kibicom. Czujemy niedosyt, bo nie wygraliśmy, a mieliśmy na to szanse. Każdy widział ostatni wyścig. Prowadziliśmy 5:1. Nie ma co jednak się załamaywać jedziemy dalej – przyznał Janusz Dziobak, kierownik drużyny PGE Marma Rzeszów.
– Wyszedł nam prawdziwy mecz przyjaźni. Liczę na rewanż w Rzeszowie – żartował Piotr Baron, menedżer ds. sportowych Betard Sparty Wrocław. – Poważnie mówiąc, cieszę się, że udało się nam obornić remis w tym meczu. Oczywiście, podobnie jak rzeszowianie, także czujemy niedosyt, bo zwycięstwo było bardzo blisko. Najważniejsze jednak, że mecz był bardzo ładnym widowiskiem – dodawał Baron.