Po wczorajszym meczu w Częstochowie Tomasz Jędrzejak nie miał wesołej miny. Trudno się dziwić, nasza drużyna prowadziła niemal całe zawody i ostatecznie przegrała je w dwóch ostatnich wyścigach.
– Na początku meczu czegoś mi brakowało. Kombinowałem z ustawieniami. Jeśli wygrywałem start, to ciagle czegoś brakowało, i nie mogłem atakować ani po zewnętrznej, ani po wewnętrznej – mówił Tomek po meczu.
W ostatnim swoim starcie wydawało się, że znalazł optymalne ustawienie. Czternasty wyścig zakończył się jednak nie po myśli ani Tomka, ani naszej drużyny. – W ostatnim biegu motocykl był ok. Wygrałem start. Popełniłem jednak błąd. Wyjechałem na zewnętrzną. Grigorij Łaguta jeszcze bardziej mnie wywiózł. Z kolei Rafał Szombierski wszedł pode mnie po wewnętrznej i obaj wzięli mnie w przysłowiową kanapkę – opisuje Tomek. – Jestem zły, bo byłem szybki. Próbowałem ich gonić, ale ustawili się dobrze w parę i nie dałem rady nic zrobić – dodawał.
– Szkoda. Czuję niedosyt. Byliśmy bardzo blisko wygranej, ale w końcówce meczu czegoś zabrakło. Musimy jak najszybciej o tym zapomnieć. W rewanżu na Stadionie Olimpijskim będziemy walczyli o bonusa – kończy Tomek.