HISTORIA SPARTY
Początki klubu WTS Sparta Wrocław sięgają lat 50’ minionego wieku. Klub wielokrotnie zdobywał medale Drużynowych Mistrzostw Polski, a zawodnicy klubu byli nagradzani indywidualnie. Klub nierozerwalnie związany jest z miastem Wrocław, które przez wiele lat stanowiło serce polskiego żużla.
Poniżej historia naszego klubu
Lata 1950-59: „Wieczni wicemistrzowie”
Przed rokiem 1951 polska liga żużlowa przeszła znaczną reorganizację i w myśl nowych przepisów startować w niej miały Zrzeszenia Sportowe Związków Zawodowych oraz dodatkowo przedstawiciele wojska i milicji. W ostatniej chwili do ligi dołączone zostały zespoły Włókniarza Częstochowa i Spójni Wrocław, której podwaliny stanowił startujący rok wcześniej w Dolnośląskiej Lidze Okręgowej Związkowiec. Sytuacja ta na tyle zaskoczyła działaczy i żużlowców Spójni, że ci nie byli w stanie odpowiednio przygotować się do walki z najlepszymi i w ostatecznym rozrachunku Spójnia z jednym wygranym pojedynkiem (28:26 z CWKS-em Warszawa) zakończyła sezon na ostatnim, dziesiątym miejscu. Rok później było już znacznie lepiej. W 1952 roku Spójnia, barw której bronili m.in. Edward Kupczyński, Adolf Słaboń, Tadeusz Teodorowicz, Jerzy Sałabun, Mieczysław Kosierb oraz Albin Tomczyszyn zdobyła brązowy medal drużynowych mistrzostw Polski. Jak miało się później okazać, wywalczony brąz nie był dziełem przypadku, gdyż wrocławianie przez najbliższe sześć sezonów nie schodzili z podium w rywalizacji drużynowej, zajmując odpowiednio miejsca: sezon 1953 – trzecie, 1954 – drugie, 1955 – trzecie, 1956 – drugie, 1957 – drugie oraz 1958 – drugie. Dodatkowo, klubową gablotkę udekorowały niezwykle cenne, złote medale indywidualnych mistrzostw Polski zdobyte przez Edwarda Kupczyńskiego (w 1952 roku) oraz Mieczysława Połukarda (1954).
Lata pięćdziesiąte ubiegłego wieku były z pewnością złotym okresem wrocławskiego sportu żużlowego pomimo, że złośliwi okrzyknęli zespół ze stolicy Dolnego Śląska „wiecznymi wicemistrzami”. Klub przez siedem lat z rzędu zdobywał srebrne i brązowe medale w rozgrywkach drużynowych, zawsze jednak lepszymi w ogólnym rozrachunku okazywały się Górnik Rybnik, Unia Leszno oraz raz bydgoska Gwardia. Ofiarna jazda żużlowców bardzo podobała się kibicom, którzy tłumnie odwiedzali Stadion Olimpijski. Z relacji prasowych z tamtych lat wynika, iż na meczu decydującym o tytule mistrza Polski w roku 1954 (5 września) na trybunach wrocławskiego stadionu zasiadło 60 tysięcy widzów! Obecnie nawet turnieje Grand Prix nie mogą marzyć o takiej publiczności.
Warto również zaznaczyć, iż w latach 1952 – 1954 do Wrocławia została przeniesiona sekcja wojskowa, w związku z czym w lidze startował CWKS Wrocław. Klub ten nie był w żadnym stopniu powiązany ze Spójnią, w związku z czym zdobyte przez niego medale nie są zaliczane w klasyfikacjach na konto obecnego wrocławskiego zespołu.
W trakcie dziesięciu sezonów wrocławski klub startował pod czterema szyldami. W 1950 roku był to Związkowiec, następnie w latach 1951 – 1954 Spójnia. W roku 1955 po raz pierwszy pojawiła się najbardziej rozpowszechniona, najbardziej tradycyjna oraz najmocniej utrwalona w kibicowskich kręgach nazwa Sparta, pod którą klub startował jednak tylko jeden sezon. W 1956 roku do walki o medale stanęła Ślęza Wrocław. Rok później, w 1957 roku klub powrócił jednak do nazwy Sparta i pod takim szyldem nieprzerwanie występował aż do roku 1995.
W 1959 roku Sparta Wrocław zajęła w ostatecznym rozrachunku siódmą, przedostatnią pozycję w tabeli pierwszej ligi i zgodnie z regulaminem spadła do niższej klasy rozgrywkowej.
Lata 1960-69: „Brąz + Złoto”
Banicja nie trwała długo, gdyż zaliczając w roku 1960 tylko jedną porażkę, wrocławski klub z pierwszego miejsca ponownie awansował do najwyższej ligi, by walczyć o drużynowe medale. Warto również wspomnieć o wywalczeniu w 1960 roku przez Konstantego Pociejkowicza złotego medalu w Indywidualnych Mistrzostwach Polski. W tym roku od tego wydarzenia mija dokładnie 50 lat, a jest to w historii naszego klubu ostatni zdobyty tytuł mistrza Polski…
W latach 1961-62 wrocławianie dwukrotnie zajmowali szóstą lokatę w ośmiozespołowej pierwszej lidze gwarantując sobie tym samym pewne utrzymanie w lidze. W roku 1963 Sparcie udało się wywalczyć drużynowo brązowy medal. Trzeba jednak zaznaczyć, iż w tym roku liga była bardzo wyrównana. „Brązowi” wrocławianie mieli na koncie 12 dużych punktów, tyle samo co leszczyńska Unia i Wybrzeże Gdańsk (o medalu dla wrocławian zadecydował lepszy bilans małych punktów). Po 10 punktów zebrały Stal Gorzów i Śląsk Świętochłowice, a ostatnia w lidze Polonia Bydgoszcz wywalczyła punktów 8.
Lata 1964 i 65 Spartanie zakończyli bez medalu, zajmując w lidze kolejno szóstą i piątą lokatę. Po raz kolejny z rzędu w tym okresie tytuł mistrzowski przypadał zespołowi z Rybnika (do 1964 Górnik, od 1965 – jako ROW), srebro zdobywała równie silna gorzowska Stal. Stąd dla większości zespołów pozostawało bicie się jedynie o brązowy medal, który ponownie łupem wrocławian padł w roku 1967. Wynik ten Sparcie udało się jeszcze powtórzyć rok później, kiedy to z 18 meczowymi punktami wrocławianie uplasowali się tuż za Stalą Gorzów (19 punktów) i rybnickim ROW-em (21 punktów). Rok 1968 przyniósł również jeden z „najdziwniejszych” żużlowych wyników w historii, gdyż ostatecznie pojedynek Sparty Wrocław z Unią Tarnów zrewidowano na 0:0 przyznając zespołom obustronny walkower. A całym sprawcą owego zamieszania okazała się „pomyłka” w miejscu rozegrania tego meczu. Pojedynek planowany na torze Stadionu Olimpijskiego odbył się… w Tarnowie! Sparta mecz gładko przegrała, jednak po odwołaniu się Włókniarza Częstochowa ligowi działacze postanowili oba zespoły ukarać odbierając im wywalczone punkty i praktycznie traktując mecz jak niebyły. Dla tarnowian oznaczało to spadek z ligi, dla wrocławian – być może utratę srebrnych medali…
W roku 1969 Spartanie uplasowali się na piątym miejscu, gwarantującym pewne pozostanie w najwyższej klasie rozgrywek. Warto wspomnieć, iż pierwszy raz od dawien dawna mistrzowskiego tytułu nie zdobył zespół z Rybnika. „Górnicy” ulegli w ogólnym rozrachunku gorzowskiej Stali mistrz Polski) i Śląskowi Świętochłowice (srebro).
W latach 60 ubiegłego stulecia w drużynie wrocławskiej występowali tacy zawodnicy jak: Henryk Kałuża, Bogumił Grudziński, Adolf Słaboń, Zygmunt Antos, Andrzej Domiszewski, Władysław Wawszczyk, Stanisław Nowak, Konstanty Pociejkowicza czy Piotr Bruzda. Bez wątpienia jednak największą gwiazdą Sparty Wrocław w tej dekadzie był Jerzy Trzeszkowski, który w ligowych pojedynkach był postrachem dla najlepszych, a także walczył z niezłym skutkiem na arenie międzynarodowej (np. dotarcie w 1968 roku do finału IMŚ i zajęcie w nim ostatecznie 14 lokaty z 3 zdobytymi punktami).
Taka była druga dekada istnienia wrocławskiego klubu żużlowego. „Brązowa” w lidze – 3 medale, „złota” indywidualnie – mistrzostwo Polski Konstantego Pociejkowicza.
Lata 1970-79: „Pomiędzy pierwszą, a drugą ligą”
Po dwóch dekadach niemałych sukcesów wrocławskiego zespołu, w trzecim dziesięcioleciu istnienia klubu nastąpił regres drużynowych wyników. Sparta balansowała pomiędzy pierwszą i drugą ligą, a uzyskiwane rezultaty wskazywały na pewną prawidłowość: byliśmy nieco za słabi na pierwszą ligę, ale zdecydowanie za mocni na drugą… Drużynowo, nie udało się zdobyć żadnej premiowanej medalem pozycji, pojawiło się jednak kilka indywidualnych i parowych sukcesów.
W 1972 roku trzecie miejsce w zawodach o Srebrny Kask wywalczył Zygmunt Słowiński, w 1974 roku Piotr Bruzda zajął również trzecią lokatę tyle, że w indywidualnych mistrzostwach Polski. Rok 1975 przyniósł Sparcie pierwszy w historii klubu medal (srebrny) w mistrzostwach Polski par klubowych (wywalczyli go Ryszard Jany i Robert Słaboń). W 1976 parowy sukces został skopiowany (srebrne medale zdobyte przez Piotra Bruzdę i Roberta Słabonia), a w 1978 roku na najniższym stopniu podium prestiżowego ówcześnie finału mistrzostw Polski par klubowych stanęli Jany i Słaboń. Dodatkowo w tym samym roku Robert Słaboń został indywidualnie drugim wicemistrzem kraju wzbogacając tym samym dorobek klubu o kolejny brązowy medal mistrzostw Polski. Rok później, w 1979 ojciec Krzysztofa Słabonia powtórzył wynik w IMP (brązowy medal), dodatkowo zdobył pierwszy w historii klubu Złoty Kask, który w tamtych czasach był trofeum niezwykle cennym, traktowanym praktycznie na równi z indywidualnymi mistrzostwami Polski. Tylko nielicznym żużlowcom udało się w jednym sezonie „zgarnąć” oba te trofea. Kończąc podsumowanie indywidualnych sukcesów wrocławskich zawodników w latach 70 ubiegłego stulecia wypada wspomnieć o trzeciej lokacie Henryka Jaska w zawodach o Brązowy Kask w roku 1979.
Drużynowo Spartanie sezony 1970 i 71 kończyli na szóstym miejscu, gwarantując sobie pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Trzeba jednak zaznaczyć, iż w roku 1971 szóstą Spartę od trzeciego ROW-u Rybnik dzieliły w tabeli jedynie dwa meczowe punkty. Tak więc wystarczyło wygrać zaledwie jeden mecz więcej, aby znaleźć się w strefie medalowej. Sezon 1972 przyniósł Sparcie ostatnie – ósme miejsce w tabeli pierwszej ligi, co oznaczało dla wrocławian spadek do 2 ligi. Rozpacz nie trwała jednak zbyt długo, gdyż w roku 1973 Spartanie na drugim froncie po prostu deklasowali swoich rywali, doznając w przekroju całego sezonu zaledwie jednej porażki (w Toruniu z miejscową Stalą 43:34) i jeden pojedynek remisując (z Wybrzeżem Gdańsk na wyjeździe 39:39). W pozostałych meczach wrocławianie zdobywali najczęściej ponad 50 punktów, co przy 13 wyścigach rozgrywanych w ramach pojedynku oznaczało praktycznie pogrom rywala. W 1974 roku, startując ponownie wśród najlepszych zespołów Spartanie uplasowali się tuż za podium ustępując miejsca Włókniarzowi Częstochowa (złoto), gorzowskiej Stali (srebro) i ROW-owi Rybnik (brąz). Bardzo wyrównana walka toczyła się w sezonie 1975, gdzie Spartanie zajęli ostatecznie piątą lokatę z 13 meczowymi punktami. „Srebrni” częstochowianie na koncie zgromadzili 16 punktów, „brązowi” leszczynianie i czwarty Kolejarz Opole zaś 14. Wrocławskim żużlowcom zabrakło zatem bardzo niewiele, aby ponownie stanąć po dłuższej przerwie na podium drużynowych rozgrywek. Trzeba również uczciwie dodać, iż ostatni w tym roku zespół gdańskiego Wybrzeża zgromadził punktów 10, nie odstając w sposób znaczący od reszty zespołów. Gdańszczanie pomimo ostatniej lokaty pozostali w najwyższej lidze, gdyż od 1976 roku ścigano się w 10 – zespołowej 1 lidze. Sezon po raz kolejny był szalenie wyrównany. Sparta ostatecznie zajęła z 16 punktami 6 pozycję tracąc do trzeciej Unii Leszno zaledwie jeden meczowy punkt oraz mając nad ostatnim zielonogórskim Falubazem przewagę tylko dwóch punktów. W roku 1977 Spartanom udało się wygrać jedynie 5 pojedynków i ostatecznie z 10 zdobytymi punktami zespół zajął ostatnią lokatę w tabeli i spadł po raz drugi w tej dekadzie do 2 ligi. Podobnie jednak jak w roku 1973, tak i w 1978 na drugim froncie wrocławianie gromili rywali, dzięki czemu pewnie awansowali do 1 ligi. W 1979 zajęliśmy przedostatnią pozycję w 1 lidze (13 punktów) i pozostaliśmy w najwyższej lidze. Dodajmy, iż ostatni w tym roku Śląsk Świętochłowice nie zdobył żadnego meczowego punktu, a cały sezon zakończył z „imponującym” dorobkiem -696 małych punktów. W związku z powyższym ocalenie Sparty było jedynie iluzoryczne i mogło zwiastować staczanie się klubu po równi pochyłej w dół. Mało kto jednak dopuszczał do siebie myśli, że dla wrocławskiego klubu nadciągały aż tak bardzo czarne chmury.
W latach 70 barw naszego klubu bronili tacy zawodnicy jak: Jerzy Trzeszkowski, Jan Michalak, Piotr Bruzda, Konstanty Pociejkowicz, Stanisław Nowak, Bogdan Jaroszewicz, Zygmunt Antos, Zygfryd Kostka, Jan Chudzikowski, Bolesław Gorczyca, Zygmunt Słowiński, Krzysztof Kałuża, Henryk Zieja, Ryszard Jany, Robert Słaboń, Henryk Jasek, Wojciech Kończyło, Marek Kałuża, Wojciech Augustynowicz.
Lata 1980 – 89: „Na samym dnie…”
W roku 1979 Sparta Wrocław zajęła w pierwszej lidze przedostatnie miejsce będąc lepszą jedynie od kulejącego Śląska Świętochłowice. Dzięki temu udało się uniknąć relegacji do drugiej ligi, jednak jak się później okazało było to tylko odwleczenie egzekucji słabnącej w oczach Sparty…
Po sezonie 1980 wrocławianie z trzema wygranymi na własnym torze pojedynkami (z Apatorem Toruń, Włókniarzem Częstochowa i Wybrzeżem Gdańsk) jako najsłabsza drużyna pierwszej ligi padła o klasę niżej.
W roku 1981 było jeszcze gorzej. Na „drugim froncie” z dwunastu rozegranych spotkań nie wygraliśmy ani jednego pojedynku przegrywając większość meczy bardzo zdecydowanie (najwyższa porażka w Lublinie 70:18). W tym ciężkim dla klubu sezonie barw wrocławskiego klubu bronili tacy zawodnicy jak: Henryk Jasek, Jerzy Bębas, Ryszard Jany, Piotr Bruzda, Krzysztof Zabawa, Henryk Zieja, Piotr Strugała, Roman Wielemborek, Henryk Fiedor oraz Bogdan Jąder. Pierwsze szlify w ligowych pojedynkach zaczynał zbierać późniejszy wieloletni lider Sparty i ulubieniec publiczności
– Henryk Piekarski.
Sezon 1982 przyniósł Sparcie ponownie ostatnią lokatę w drugiej lidze, jednak w przekroju całego roku udało nam się wygrać dwa pojedynki (ze Śląskiem Świętochłowice i GKM-em Grudziądz), a także solidarnie zremisować oba mecze z Ostrovią Ostrów Wlkp. W rezultacie sezon zakończyliśmy z dorobkiem 6 punktów, jednak w klubie w dalszym ciągu nie działo się zbyt dobrze… W 1983 roku, niemalże „etatowo” zajęliśmy po raz kolejny ostatnią lokatę w drugiej lidze, ustępując w tabeli miejsca nawet rezerwom Motoru Lublin. Na wyjazdach mecze przegrywaliśmy bardzo zdecydowanie (64-26 w Rybniku, 60:30 w Grudziądzu, 62:28 w Świętochłowicach, 58:31 w Ostrowie Wlkp., 63:27 w Tarnowie, 53:35 w Częstochowie i 69:21 w Lublinie) ale we Wrocławiu udawało się nawiązywać walkę zwłaszcza ze słabszymi zespołami. Na Stadionie Olimpijskim wygraliśmy dwa mecze (49:41 z Tarnowem i 56:31 z Motorem II Lublin), dwa przegraliśmy w niewielkich rozmiarach (44:46 z Włókniarzem i 40:49 z Ostrovią). Jak miało się okazać, najgorsze dla wrocławskiego speedwaya dopiero nadchodziło.
14 lipca 1984 jest w historii wrocławskiego sportu żużlowego datą bardzo znaczącą. Otóż w tym dniu wygraliśmy jedyny pojedynek w całym sezonie 1984 (46:41 z Włókniarzem Częstochowa, barw wrocławian bronili: Krzysztof Kałuża, Karol Kułtucki, Wojciech Kończyło, Andrzej Tanaś, Arkadiusz Tanaś, Marek Podpora, Ryszard Jany oraz Henryk Zieja), a na kolejny wygrany mecz Sparty Wrocław jej kibice musieli czekać aż do 1 maja 1987 roku (wygrana na Stadionie Olimpijskim 51:39 z GKM-em Grudziądz, skład Sparty: Marek Bzdęga, Jacek Rykier, Arkadiusz Zielonko, Waldemar Korczyński, Henryk Piekarski, Sławomir Gonciarz, Grzegorz Malinowski oraz Andrzej Cichy). Ten niemalże trzyletni okres bez żadnego wygranego meczu ligowego jest „rekordem” w całej historii istnienia polskiego sportu żużlowego i obiektywnie patrząc, raczej będzie trudny do pobicia. Dodatkowo w tym czasie wrocławianie ustanowili jeszcze jeden mało chlubny rekord: 1 września 1985 roku w Gnieźnie przegrali mecz 75:14, w związku z czym nie zdołali zapisać na swoim koncie nawet „urzędowych” 15 punktów, które zespół w meczu zdobyć po prostu musi…
Lata 1984- 86 były bardzo ciężkie i tylko dzięki grupie zapaleńców czarny sport w stolicy Dolnego Śląska nie umarł. Zespół w tych latach przegrywał każdy z meczy różnicą blisko 40 punktów, brakowało motocykli, części zamiennych, kibiców… Ogólnie brakowało wszystkiego. Światełko w tunelu pojawiło się w sezonie 1987, kiedy to zespół został wzmocniony i zaczęły pojawiać się pierwsze, ale jakże wtedy ważne dla przetrwania tego sportu we Wrocławiu sukcesy. Sześć wygranych pojedynków, w tym dwa na wyjeździe dały Spartanom 12 punktów i trzecią lokatę w drugiej lidze. Wszyscy uwierzyli, że zła karta zaczyna się odwracać i teraz może być już tylko lepiej. I tak w rzeczywistości było, gdyż już rok później wrocławianie uplasowali się na drugim miejscu w lidze, tracąc do pierwszej Ostrovi Ostrów Wlkp. tylko jeden punkt. W kuluarach mówiono, że Sparta elowo nie wygrała ligi, nie będąc jeszcze gotową na awans do najwyższej klasy rozgrywek. Słowa te potwierdzała postawa Ostrovi w 1989 roku w pierwszej lidze, gdzie zespół był tylko i wyłącznie dostarczycielem punktów i po jednym sezonie z hukiem spadł do drugiej ligi. Ostrowski klub długo dochodził do siebie po tej sromotnej porażce, jaką okazał się awans do najwyższej klasy i postawa w niej całego zespołu… Wracając do Spartan – w nagrodę za drugie miejsce w tabeli mogli oni przystąpić do baraży z przedostatnią w pierwszej lidze rzeszowską Stalą. Na Stadionie Olimpijskim udało się pokonać „Żurawie” 47:42, jednak już na wyjeździe polegliśmy 64:26 co oznaczało, iż przed wrocławskimi żużlowcami jeszcze daleka droga aby rywalizować wśród najlepszych.
Rok 1989 przyniósł wrocławianom dopiero piątą lokatę w drugiej lidze, w związku z czym w rozpoczynającą się piątą dekadę istnienia sportu żużlowego we Wrocławiu Spartanie wchodzili w drugiej lidze. Jak miało się później okazać, kibice na upragniony awans do grona najlepszych nie musieli czekać zbyt długo, a wywalczone na torze sukcesy zrekompensowały z nawiązką czarne lata osiemdziesiąte.
Lata 1990 – 1999: „Jesteśmy Mistrzami!”
W latach 80 ubiegłego stulecia funkcjonowanie klubu wisiało praktycznie na włosku, jednak grupa oddanych zapaleńców uratowała czarny sport w stolicy Dolnego Śląska. Spartanie nie walczyli już tylko i wyłącznie o przetrwanie. Dzięki transferom zawodników oraz zainwestowaniu w motocykle naszym żużlowcom wiodło się coraz lepiej. Na dodatek Sparta Wrocław w sezonie 1990 jako jeden z nielicznych drugoligowych klubów mogła się pochwalić posiadaniem w swoich szeregach zawodników zagranicznych (Zdenek Tesar, Jan Holub, Jan Schinagl).
Oprócz wspomnianych powyżej sympatycznych Czechosłowaków na początku lat dziewięćdziesiątych barw Sparty bronili tacy zawodnicy jak: Krzysztof Jankowski, Grzegorz Malinowski, Henryk Piekarski, Waldemar Szuba, Marek Glinka, Jacek Rykier, Zbigniew Lech, Mariusz Krzywosz, Sławomir Gonciarz. W sezonie 1990 wrocławianie dzięki 25 wywalczonym punktom zajęli w tabeli drugiej ligi drugie miejsce, co premiowane było udziałem w barażach. Niestety, Falubaz Zielona Góra okazał się bezlitosny pokonując dwukrotnie Spartan (42:48 we Wrocławiu oraz 62:28 w Zielonej Górze). Dzięki temu zespół spod znaku Myszki Miki zachował status pierwszoligowca, natomiast dla wrocławian szykował się kolejny sezon na zapleczu najlepszych zespołów. W międzyczasie w klubie pojawił się potężny sponsor – korporacja Aspro, która wsparła sekcję speedwaya znaczącą kwotą, co pozwoliło dokonać kolejnych transferów (między innymi zakontraktowanie Chrisa Louisa oraz Kelvina Tatuma, zawodników z ówczesnej światowej czołówki). Sporo zainwestowano również w park maszynowy co miało zaowocować rychłym i bezproblemowym awansem do grona najlepszych.
Po zakończeniu sezonu 1991 okazało się, że zdobyte 31 punktów plasuje wrocławian dopiero na czwartym miejscu w dwunastozespołowej drugiej lidze. Dzięki różnym zawirowaniom powstałym w trakcie trwania sezonu okazało się jednak, że czwarta lokata upoważnia zespół do występu w barażach o pierwszą ligę. Rywalem Spartan w meczach o wszystko miała się stać leszczyńska Unia. Dość niespodziewanie pierwszy mecz wrocławianie wygrali na swoim torze aż 54:36 i pełni optymizmu, ale świadom i ciężkiej walki, jechali na rewanż do Leszna. Tam, pomimo utraty na skutek wypadku na torze Chrisa Louisa na bardzo ciężkim torze Spartanie również wygrali 44:46 i sen o awansie do grona najlepszych się spełnił. W obozie wrocławskim popłynęły łzy szczęścia, w leszczyńskim – łzy smutku. Fakt był jednak niepodważalny – po wielu, wielu latach totalnej zapaści wrocławski speedway odradzał się na nowo…
Klub ambicje miał spore i po awansie do pierwszej ligi ruszył ostro „na zakupy”. Do Wrocławia ściągnięto zawodników praktycznie z całej Polski: Dariusz Śledź, Piotr Baron, Wojciech Załuski. Do klubu przyszedł również Duńczyk, który stał się błyskawicznie ulubieńcem publiczności, a uzyskiwane na torze wyniki oraz postawa poza torem spowodowały, że dziś Tommy Knudsen – bo o nim mowa, uznawany jest przez wielu fanów za jednego z legendarnych zawodników Sparty Wrocław. Pomimo tak znaczącego wzmocnienia zespół uplasował się w roku 1992 dopiero na siódmej pozycji, co we Wrocławiu jak i w całej Polsce uznano za sporo niespodziankę „in minus”.
Jak pokazał czas, zawodnicy potrzebowali trochę czasu na aklimatyzację we Wrocławiu i po solidnie przepracowanej zimie z optymizmem, choć nie bez problemów, weszli w sezon 1993. Korporacja Aspro, mająca coraz więcej różnego rodzaju problemów wycofała się ze sponsorowania żużla i kwestia istnienia speedwaya w stolicy Dolnego Śląska ponownie zawisła na włosku. W klubie pojawili się jednak nowi ludzie, na czele z Andrzejem Rusko, którzy praktycznie po raz kolejny w krótkim okresie czasu uratowali istnienie speedwaya we Wrocławiu. W przekroju całego sezonu 1993 wrocławianie zanotowali jedynie cztery meczowe porażki i z 28 punktami uplasowali się na pierwszym miejscu w ligowej tabeli pierwszej ligi! ZOSTALIŚMY MISTRZAMI! Radości tysięcy kibiców, zawodników, trenera/menadżera Ryszarda Nieścieruka oraz działaczy nie było końca. Sparta przez sezon przeszła jak walec, bez skrupułów punktując rywali tak na swoim torze, jak i na wyjeździe (jakże symboliczna wygrana w Bydgoszczy, po której przez następne lata mecze wrocławsko – bydgoskie były prawdziwymi klasykami speedwaya).
Koncepcja budowy składu okazała się trafna, gdyż sprowadzeni zawodnicy szybko zaaklimatyzowali się w stolicy Dolnego Śląska oraz uzyskiwali znakomite rezultaty na torze. Dzięki temu Sparta Wrocław sięgnęła jeszcze dwukrotnie po tytuł najlepszej drużyny (lata 1994 – 95). Niestety, 14 lipca 1995 roku niespodziewana śmierć zabrała nam Ryszarda Nieścieruka, o którym mówiono, że swoją wizją podejścia do sportu żużlowego wyprzedził epokę. Od tego momentu było już nieco gorzej.
W 1996 roku wprowadzono do rozgrywek system Play-Off. Wrocławianie jeżdżący w tym czasie pod nowym szyldem – Atlasu nie zdołali awansować do najlepszej czwórki, plasując się ostatecznie na piątym miejscu. Po latach sukcesów wynik ten przyjęto z mieszanymi uczuciami… Rok później było jeszcze gorzej. W całym sezonie wygraliśmy jedynie cztery mecze i z wielkim hukiem spadliśmy do drugiej ligi. Banicja nie trwała jednak długo, gdyż w sezonie 1998 z jedynie dwoma przegranymi pojedynkami (w Gdańsku i Tarnowie) na drugim froncie z powrotem awansowaliśmy do grona najlepszych. Powrót okazał się nad wyraz udany. W ostatecznym rozrachunku zajęliśmy drugie miejsce ustępując pozycji jedynie będącej w szczycie formy pilskiej Polonii. Uczciwie trzeba przyznać, że do finału rozgrywek dotarliśmy dość szczęśliwie (kontuzja Tomasza Golloba i Piotra Protasiewicza w trakcie finału Złotego Kasku), jednak już w nim okazaliśmy się dla pilan równorzędnym rywalem.
Podsumowując lata 90 ubiegłego wieku można stwierdzić, iż była to dekada wzlotów i upadków. Bezsprzecznie jednak w pamięci najbardziej pozostaje pierwszy tytuł DMP zdobyty w 1993 roku oraz późniejsze dwukrotne jego obronienie. Była to więc pod tym względem prawdziwie złota dekada wrocławskiego sportu żużlowego i w końcu faktem stało się to, do czego tak niewiele zawsze brakowało w latach 50 – drużynowego złota. Z innych sukcesów warto wymienić srebrny (1995) oraz brązowy (1999) medal zdobyty w Mistrzostwach Polski Par Klubowych, brązowy medal w mistrzostwach Par młodzieżowców (1998), dwukrotny brązowy medal w Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostwach Polski (1992, 1993), zdobycie w 1995 roku Drużynowego Pucharu Polski oraz brąz Jacka Krzyżaniaka w 1999 roku w Indywidualnych Mistrzostwach Polski.
Nasz klub w jego piątej dekadzie istnienia reprezentowali tacy zawodnicy jak: Vaclaw Milik, Krzysztof Zieliński, Zenon Zakrzewski, Dariusz Baliński, Leigh Adams, Henrik Gustafsson, Bartłomiej Bardecki, Piotr Protasiewicz, Jason Crump, Rafał Haj, Mariusz Węgrzyk, Andrzej Zieja, Mirosław Cierniak, Adam Łabędzki czy Artur Bogińczuk. W następnym programie zawodów podsumujemy dla Państwa lata 2000 – 2010.
Lata 2000 – 2010: „Dekada w najwyższej klasie”
Przy odrobienie szczęścia w sezonie 1999 dotarliśmy do ścisłego finału drużynowych rozgrywek, gdzie po bardzo zaciętych meczach ulegliśmy ostatecznie Polonii Piła i ze srebrnymi medalami na piersiach stanęliśmy na środkowym stopniu podium DMP. W roku 2000 Wrocław jako miasto obchodziło swoje tysiąclecie istnienia, w związku z czym klub chciał sprawić mieszkańcom i kibicom niespodziankę w postaci drużynowego złota. W tym celu do już mocnego składu ściągnięto dodatkowo znajdującego się ówcześnie w życiowej formie Roberta Sawinę, który obok Jacka Krzyżaniaka miał być liderem zespołu. 2 kwietnia spotkał nas jednak spory zawód, gdyż na swoim torze jedynie zremisowaliśmy z Polonią Bydgoszcz. Wobec przedsezonowych zapowiedzi i poczynionych wzmocnień wynik uznano za sporą niespodziankę. Ostatecznie część zasadnicza sezonu w naszym wykonaniu okazała się katastrofalna, gdyż z raptem 11 punktami zajęliśmy ostatnia, ósmą lokatę. Uczciwie trzeba jednak przyznać, iż liga była szalenie wyrównana, gdyż trzeci w zestawieniu Apator Toruń punktów miał 13… Wystarczyło wygrać jeden mecz więcej, aby z outsidera stać się zespołem z medalową pozycją. Sporo punktów w tym sezonie pogubiliśmy zwłaszcza na własnym torze, gdzie aż trzy mecze zremisowaliśmy (Bydgoszcz, Piła oraz Częstochowa), a także nieznacznie (44:46) ulegliśmy leszczyńskiej Unii. Znacznie lepiej poszło nam w rundzie finałowej, gdzie wygraliśmy cztery z sześciu pojedynków. Pozwoliło to ostatecznie zająć bezpieczną, piątą lokatę w lidze. Biorąc pod uwagę przedsezonowe zapowiedzi był to jednak wynik daleki od oczekiwań. Wszystkich.
Jacek Krzyżaniak, Scott Nicholls, Robert Sawina, Greg Hancock, Sebastian Ułamek, Robert Dados, Krzysztof Słaboń oraz Andrzej Zieja. Ten skład wrocławskiego zespołu już przed sezonem 2001 spędzał sen z powiek rywalom, a w trakcie trwania rozgrywek miał przyprawiać o zawał serca klubową księgową. Po nieudanym roku 2000 tym razem nie brano pod uwagę żadnego innego rozwiązania jak totalna demolka rywali i pewne zdobycie złotych medali drużynowych rozgrywek. Życie pokazało jednak, że same nazwiska na torze nie jeżdżą. WTS stanął co prawda na podium, tyle że srebrne medale przyjęte zostały z mieszanymi uczuciami. Sezon pod względem emocji był na pewno bardzo udany, gdyż o tytule DMP zadecydował praktycznie ostatni jego wyścig. Tony Rickardsson i Wiesław Jaguś pokonali w nim podwójnie Grega Hancocka i Sebastiana Ułamka, dzięki czemu złoto trafiło do grodu Kopernika. Niejako na usprawiedliwienie drużynowego wyniku warto wspomnieć, iż w roku 2001 zdobyliśmy pierwszy w historii klubu złoty medal Mistrzostw Polski Par Klubowych (Ułamek, Sawina, Krzyżaniak).
Przed sezonem 2002 wrocławscy działacze postanowili nieco spuścić z tonu, mając nadzieję że powiew świeżości i brak presji na wynik w końcu przyniesie oczekiwany sukces. Z Wrocławia odeszli Ułamek i Sawina, przybył młody Tomasz Jędrzejak. Ostatecznie po raz kolejny stanęliśmy na podium, tym razem na najniższym stopniu. Dodać jednak trzeba, iż jeszcze po rundzie zasadniczej plasowaliśmy się na drugiej pozycji. Niestety w ostatecznym rozrachunku oprócz bydgoskiej Polonii wyprzedziła nas dodatkowo leszczyńska Unia. W sezonie 2002 wrocławski klub po raz pierwszy w historii wzbogacił się o złoty medal młodzieżowych indywidualnych mistrzostw Polski, który dość niespodziewanie zdobył Artur Bogińczuk.
W sezonie 2003 udało nam się awansować do pierwszej czwórki zespołów po sezonie zasadniczym, dzięki czemu mogliśmy rywalizować o medale mistrzostw Polski. Niestety, Częstochowa, Toruń i Bydgoszcz okazały się szalenie silne i tylko jeden z sześciu wygrany pojedynek nie pozwolił nam przeskoczyć nikogo w tabeli. Sezon zakończyliśmy na czwartym miejscu. Rok później było lepiej, gdyż po bajecznym, jednym z bardziej dramatycznych finałów ligi zajęliśmy ostatecznie drugą lokatę ustępując miejsca jedynie wzmocnionej braćmi Gollobami i Tonym Rickardssonem tarnowskiej Unii. Do dziś wrocławscy kibice rozpamiętują jaki byłby ostateczny wynik tego meczu, gdyby na stadion w Mościcach dotarł Greg Hancock, a Sławomir Drabik nie nabawiłby się przykrej kontuzji w trakcie trwania sezonu. Ostatecznie srebrne medale i tak przyjęto z wielkim zadowoleniem, gdyż WTS dysponował w tym czasie jednym z młodszych i perspektywicznych składów w całej lidze (Krzysztof Słaboń, Tomasz Gapiński, Jarosław Hampel, Robert Miśkowiak i Piotr Świderski).
W sezonie 2005 zajęliśmy ostatecznie szóstą lokatę, a rok później cieszyliśmy się z czwartego w historii klubu tytułu Drużynowego Mistrza Polski. Jarosław Hampel, Kenneth Bjerre, Hans Andersen, Tomasz Gapiński, Jason Crump, Ronnie Jamroży, Nicolai Klindt i Filip Sitera wprost zdemolowali resztę drużyn i już na długo przed zakończeniem sezonu zapewnili sobie złote medale. Nad drugim w tabeli częstochowskim Włókniarzem uzyskaliśmy aż 10 punktów przewagi zdobywając jednocześnie w przeciągu roku aż +242 „małe punkty”. W 2007 roku po raz kolejny w tej dekadzie stanęliśmy na najniższym stopniu podium drużynowych rozgrywek i na chwilę obecną jest to nasz ostatni drużynowy medal. W 2008 roku zajęliśmy piątą lokatę, w 2009 musieliśmy do ostatnich chwil walczyć o utrzymanie w najwyższej lidze. Po sezonie zasadniczym zajęliśmy ostatnią pozycję, jednak wygrany dwumecz o utrzymanie z gdańskim Wybrzeżem pozwolił nam pozostać w najwyższej klasie (do skutku za porozumieniem stron nie doszły baraże z Lokomotivem Daugavpils, dzięki czemu odetchnęliśmy znacznie wcześniej).
Drużynowe Mistrzostwo Polski 2006
Ostatnia dekada z pewnością była udana. Zdobyliśmy kilka medali Drużynowych Mistrzostw Polski, w tym jeden złoty, w gablotce klubu pojawiły się trofea, których do tej pory nigdy wcześniej nie udało nam się zdobyć. Praktycznie do roku 2008 posiadaliśmy skład, który pozwalał walczyć o najwyższe cele. Sezon 2009 był nieco gorszy.
Na przełomie roku 2009/2010 zakończyliśmy współpracę z firmą Atlas, która była sponsorem tytularnym zespołu przez 14 lat! Podczas oficjalnego pożegnania z firmą nastąpiło uroczyste powitanie nowego sponsora – lokalną firmę Betard, która z klubem związana była już wcześniej jako wieloletni sponsor główny. W nowym sezonie borykaliśmy się z różnymi problemami. Zawodnicy startowali ze zmiennym szczęściem. Ostatecznie awansowaliśmy do ćwierćfinałów Ekstraligi Żużlowej. W decydującej części sezonu zawodnicy Betard WTS Wrocław prezentowali się bardzo dobrze. W rozgrywkach o Drużynowe Mistrzostwo Polski zajęliśmy czwarte miejsce. Brązowy medal był na wyciągnięcie ręki. W pierwszym meczu pokonaliśmy Unibax Toruń 47:43. W rewanżu w Grodzie Kopernika ulegliśmy 43:47. W tej sytuacji o przydziale medalu zadecydował regulamin wedle którego brązowe krążki przypadły drużynie, która po rundzie zasadniczej zajmowała wyższe miejsce w tabeli. Tą drużyną okazał się Toruń. Indywidualnie nasi zawodnicy także odnosili sukcesy. Co prawda Kenneth Bjerre nie wywalczył medalu w Grand Prix – Indywidualnych Mistrzostwach Świata, ale w przeciągu całego sezonu prezentował się bardzo dobrze. Wiele powodów do radości przysporzył wychowanek WTS – Maciek Janowski, który nie dość, że ponownie wywalczył Młodzieżowe Indywidualne Mistrzostwo Polski, to również, co bardziej cenne – został Indywidualnym Mistrzem Świata Juniorów.
Przełom roku 2010/2011 obfitował w spore zmiany w naszym klubie. Ze stolicą Dolnego Śląska pożegnał się trener Marek Cieślak oraz dwaj zawodnicy – Jason Crump i Leon Madsen. Ich miejsce zajęli Adam Shields i powracający do Wrocławia po rocznej przerwie Tomasz Jędrzejak. Na tym nie koniec powrotów. Do klubu wrócił jeden z liderów Sparty z lat 90 – Piotr Baron, który objął funkcję menedżera ds. sportowych. Trenerem wrocławskiej drużyny został inny były zawodnik Sparty – Henryk Jasek.
Zmiany personalne nie były jedynymi. W nowy sezon weszliśmy z nową komunikacją. Jej hasłem przewodnim jest: „Na nowo rozpalamy wrocławski ogień”! Najważniejsze informacje dla kibiców to powrót nazwy Sparta w herbie oraz w nazwie drużyny – Betard Sparta Wrocław.
Nasz nowy herb zawiera najważniejsze informacje dla wrocławskich kibiców: żółto-czerwone barwy Wrocławia oraz klubu; znicz oraz nazwa Sparta – historyczne symbole związane z wrocławskim żużlem; logo WTS – od dwudziestu lat kontynuatora tradycji żużla we Wrocławiu.
Wraz z tymi zmianami poszły kolejne. Stworzyliśmy nowoczesną, przejrzystą i multimedialną stronę internetową, w której nowością jest WTS Sparta TV. W tym dziale publikujemy różne filmy związane z meczami, klubem i zawodnikami. Pojawiliśmy się także na Facebooku, dzięki któremu chcemy być z naszymi kibicami zawsze w kontakcie. Mamy już ponad 13000 fanów!