Czeska Jawa to doskonale rozpoznawalna marka w świecie motocykli, nie tylko żużlowych. W przeszłości była bardzo popularna w krajach demoludów, w tym oczywiście w PRL-u. Spytajcie swoich dziadków i ojców, to na pewno opowiedzą Wam coś na jej temat. My zajmiemy się Jawą w speedwayu.
Przeszłość wielkich koncernów motoryzacyjnych bardzo często bywa intrygująca i nieoczywista. Tak samo jest w przypadku Jawy. Początki firmy sięgają 1929roku. Jej założycielem był inżynier Frantisek Janecek, który wynalazł i opatentował… własny granat ręczny. Produkował także maszyny do pisania i maszyny do szycia. Gdy przemysł zbrojeniowy podupadł, Janecek rozpoczął produkcję motocykli.
Nie mając czasu na opracowanie własnego silnika, postanowił wykonać projekt na podstawie licencji. Wybrał do tego markę Wanderer (niem. wędrowiec), a dokładnie silnik o pojemności 500 centymetrów sześciennych z tłoczoną stalową ramą. Janecek skończył pracę nad silnikiem, a Wanderer padł ofiarą kryzysu w niemieckim przemyśle motoryzacyjnym. Firma została zamknięta, także dlatego, że byłaby bezpośrednią konkurencją dla BMW. Nie było już więc mowy o czymś takim, jak licencja na produkowanie Wanderera. Janecek przemianował silnik Wanderer na Jawa, co stanowiło dwie pierwsze litery jego nazwiska i niemieckiego protoplasty. Działo się to w latach 30. XX wieku, a o produkcji motocykli do klasycznego speedwaya nie było mowy.
Do Jawy jeszcze wrócimy, tymczasem przenosimy się do roku 1949, do czeskiej miejscowości Divisov. Tam właśnie żyli Vaclav Stanislav i Jaroslav Simandl. Obaj ścigali się na żużlu jeszcze przed drugą wojną światową. Gdy nastał pokój, kontynuowali swoją pasję. Mieli przy tym inżynieryjne zacięcie i wzięli się za produkcję silnika. Wracając do kraju z zawodów International Six Day Trial, Stanislav zakupił korbowód do swojego motocykla, angielskiego JAP-a. Chciał także nowy wał rozrządu, więc poprosił o finansową pożyczkę Simandla. Wał zakupiony został we Francji, a Simandl krok po kroku skonstruował cztery silniki. Na jednym z nich Stanislav wygrawerował „Jitka” – imię nowonarodzonej córki.
Simandl został poproszony o pokazanie swojego silnika na wystawie w Szwecji. Zgodził się, ale zdawał sobie sprawę, że aby zostać dostrzeżonym jako konstruktor, musi rozpocząć pracę nad autorskim silnikiem, który nie będzie kopią JAP-a. W 1952 roku dopiął swego – spod jego ręki wyszedł S-45, jednocylindrowy silnik o krótkim skoku, mocy 45 KM, o pojemnościach zarówno 350, jak i 500 centymetrów sześciennych. Pierwsze cztery motocykle z silnikami S-45 zostały sprzedane do Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Na baku na paliwo miały wymalowaną literę S od nazwiska Simandla. Z czasem S zastąpił wyraz ESO, co z czeskiego oznacza AS.
Wkrótce po tym firmę Simandla dotknęły zmiany właścicielskie. Najpierw stała się częścią państwowego koncernu Kovovyroba Vlasim, aż w końcu, w styczniu 1964 roku, została zakupiona przez Jawę. To był moment zwrotny. Silniki Jawy, których konstruktorem był już Jaroslav Cervinka, należały do najlepszych na świecie. Wyprodukowany w 1965 roku silnik 890 miał dwa zawory i pojemność niespełna 500 centymetrów sześciennych. W 1966 roku Barry Briggs zdobył na nim złoty medal indywidualnych mistrzostw świata. Rok później sukces ten powtórzył Ove Fundin. Do połowy lat 70. XX wieku Jawa dominowała na torach pod każdą szerokością i długością geograficzną.
Wyzwanie Jawie rzucił brytyjski konstruktor Harry Weslake. Równa walka nie trwała jedna długo. Odpowiedzią czeskich konstruktorów był w roku 1976 pierwszy czterozaworowy silnik o pojemności 492 centymetrów sześciennych. Żużlowcy dosiadający motocykli Jawy nadal święcili wielkie triumfy. W 1980 złoto IMŚ wywalczył Brytyjczyk Michael Lee.
Z czasem do czeskiego producenta lgnęły największe gwiazdy, jak choćby Per Jonsson. Po geopolitycznych zmianach w Europie w końcówce lat 90. nic się zmieniło. Na Jawach jeździły takie asy speedwaya, jak Hans Nielsen, Tony Rickardson, Leigh Adams czy Tomasz Gollob. Jedynym konkurentem Jawy był wówczas GM. Niestety, tę rywalizację Jawa przegrała. Przede wszystkim przez złe zarządzanie firmą i nieudane konstrukcje silników.
W 2013 roku firma z siedzibą w Divisovie ogłosiła upadłość, a ostatnim fabrycznym jeźdźcem Jawy był Kenneth Bjerre. Rok później, już z nowym właścicielem, podjęto próbę reaktywacji. Powstał nowy silnik, który nazwano NFS. Był on testowany przez słynnego Amerykanina Sama Ermolenkę. I choć były mistrz świata pozytywnie wypowiadał się o jednostce, to do dziś na próżno szukać Jawy w boksach czołowych żużlowców świata.