„Ustabilizowałem formę”

Troy Batchelor od kilku spotkań jest jednym z najlepszych zawodników drużyny Betardu Sparty Wrocław i regularnie przywozi dwucyfrowe zdobycze punktowe. To m.in. dzięki jego bardzo dobrej postawie wygraliśmy mecz w Lesznie oraz uratowaliśmy bonus w Częstochowie. Co Troy miał do powiedzenia wkrótce po przegranym pojedynku ze Stalą Gorzów? Zapraszamy do przeczytania naszego wywiadu z australijskim żużlowcem Betardu Sparty!

 

WTS.pl: Troy, za nami kolejne
spotkanie przed własną publicznością i niestety pierwsze, które
zakończyło się naszą porażką. Co sądzisz o tym meczu?

Troy Batchelor: To było naprawdę
ciężkie spotkanie. Myślę, że Zibi i Tomek pojechali naprawdę
dobrze, ale nie da się ukryć, że brakowało nam Taia. Jestem
pewien, że gdyby jechał z nami, to wygralibyśmy ten mecz. Taki
jednak jest żużel – Gorzów też jechał bez jednego żużlowca i
stosował zastępstwo zawodnika. My być może też powinniśmy z
tego skorzystać, ale nikt przed meczem by nie powiedział, że
Nicolai zdobędzie tylko jeden punkt, zwłaszcza po tym, jak się
zaprezentował w Częstochowie. Nie miał możliwości potrenowania
na tym torze, co na pewno miało ogromne przełożenie na jego
występ. Ja poza pierwszym biegiem swój występ uważam za dobry.
Tor był jednakowy dla wszystkich i nie można na to
zwalać winy, że przegraliśmy.

W pierwszym biegu
miałeś jakieś kłopoty z motocyklem? Byłeś w nim wolniejszy, ale
w kolejnych wyścigach wszystko już hulało jak należy.

Nie, nie miałem żadnych
problemów ze sprzętem. Po prostu słabo zareagowałem na starcie, w
dodatku miałem trzecie, niezbyt dobre pole startowe i już nie byłem
w stanie odrobić strat. W następnych wyścigach wyglądało to już
z mojej strony o wiele lepiej.

Od kilku spotkań
jesteś bardzo silnym punktem Betardu Sparty. 12 punktów w Lesznie,
12 i 13 przeciwko Włókniarzowi, a przeciwko Stali 9 punktów z
dwoma bonusami. Złapałeś odpowiedni rytm?

Jestem zadowolony ze
swojej dyspozycji. Można powiedzieć, że od spotkania z Lesznem
mecz ze Stalą to mój najsłabszy występ, ale byłbym bardzo
szczęśliwy, gdybym każdy swój start z 9 punktami i 2 bonusami
mógł określić jako słaby (śmiech). Czuję się dobrze,
ustabilizowałem formę, nad czym mocno pracowałem. Muszę stawiać
sobie coraz wyższe cele, żeby być jeszcze lepszym żużlowcem i
wierzę w to, że jestem teraz bardziej obliczalny dla drużyny i że
Piotrek oraz chłopacy będą mogli na mnie liczyć, że zawsze
przywiozę swoje punkty. Żeby wygrywać musimy jednak być równi –
nie możemy sobie pozwolić na to, żeby ktoś odstawał.

Tym razem oprócz
punktów Nicolaia zabrakło nam też tych zdobytych przez Petera.

Peter to świetny
żużlowiec i żałuję, że przydarzyła mu się taka
wpadka. Jeśli ktoś krytykuje go za ten mecz, to niech pamięta przy
tym, jak znakomicie pojechał z Lesznem, Zieloną Górą czy
Rzeszowem. Każdy może mieć słabszy dzień, a on akurat ostatnio
narzekał na zmęczenie, więc być może tutaj tkwi przyczyna. Wiem
jednak, że chce teraz trochę odpocząć, żeby dać z siebie
maksimum dla Sparty.

Ty nie czujesz się
zmęczony? Startujesz w różnych krajach kilka razy w tygodniu.
Zaczynasz odczuwać trudy sezonu?

Rzeczywiście ostatnio
nie narzekam na nadmiar wolnego czasu. Startuję w lidze polskiej,
angielskiej, szwedzkiej, a dochodzą do tego starty w turniejach
indywidualnych. W ciągu tygodnia jestem w czterech różnych krajach
i zaczynam już być trochę zmęczony. Ale nie można przecież
powiedzieć klubowi, że chcesz zrezygnować z występu. Zespół i
kibice cię potrzebują. Nie wolno ich zawieść.

Od samego początku
sezonu menedżer Piotr Baron wystawia cię w odpowiedzialnej roli
prowadzącego parę z juniorem. To pomaga ci w mobilizacji?

Czuję tę
odpowiedzialność i mam nadzieję, że nie zawodzę niczyich
oczekiwań. W parze z juniorem przy dobrym starcie mogę pomóc
zdobywać mu punkty. Wydaje mi się, że nasi młodzieżowcy są
lepsi z każdym spotkaniem i jeśli zaczną regularnie punktować,
możemy wygrywać mecze. Na pewno nie można im odmówić tego, że
bardzo się starają.

W niedzielę jedziemy
bardzo ważny mecz u siebie przeciwko Fogo Unii Leszno. Będziesz się
jakoś specjalnie nastawiał na to spotkanie z racji tego, że
wystąpisz przeciwko swojemu byłemu zespołowi?

Nie motywuję się jakoś
specjalnie na ten mecz. Jeździ się przecież w tylu zawodach i
trzeba traktować wszystkie równie poważnie. Jeśli miałbym się
nakręcać akurat na mecz z Unią, to czy znaczyłoby to, że np.
odpuszczam mecz z Gorzowem? Absolutnie nie! W Lesznie pojechałem
bardzo dobrze, ale teraz czeka nas kolejne spotkanie, w którym chcę
powtórzyć tamten wynik. Myślę, że w żużlu nie można się za
długo zajmować tym, jak pojechałeś – oczywiście jest
powiedzenie, że jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz, ale sądzę,
że łatwo można przez to wpaść w samozadowolenie lub odwrotnie –
można się niepotrzebnie zdołować. W niedzielę zawsze jest
kolejny mecz, który musisz pojechać na maksa. Z Lesznem, Toruniem
czy Gnieznem – to nie ma znaczenia.

Myślisz, że ta
porażka ze Stalą wpłynie znacząco na naszą pozycję w tabeli?
Przed kontuzją Taia kibice i eksperci widzieli nas nawet w
play-offach, teraz znowu jesteśmy typowani do niższych miejsc…

Żużel jest
nieobliczalny, a Ekstraliga w tym sezonie jest naprawdę szalona i to
jest piękne. Podział na silnych i słabych jest tylko umowny –
każdy może wygrać z każdym i nikt nie stoi na z góry straconej
pozycji. My chcemy osiągnąć nasz cel, którym jest pozostanie w
lidze. Po wygranej z Włókniarzem wszyscy widzieli nas wysoko, a po
kontuzji Taia opinie od razu się zmieniły i już przewidują nas do
spadku. Spokojnie, wszystko wyjaśni tabela na koniec sezonu.

Wydajesz się być
spokojny co do tego, że uda ci się utrzymać dotychczasową formę
do końca sezonu.

Liga polska jest bardzo
trudna. Cieszę się, że moje wyniki są coraz lepsze, bo to
świadczy o tym, że się rozwijam. Żeby w Polsce być dobrym,
musisz być dla swojej gwarancją zdobycia co najmniej 10 punktów w
każdym meczu. Ważne jest, żeby utrzymywać formę – nie chcę
być zawodnikiem, który w jednym meczu zdobywa komplet, a w
następnym ma 5 punktów.

Peter Ljung mówił o
tym, że ligę polską oraz szwedzką uważa za najsilniejsze na
świecie, ale nie podejmuje się stwierdzić, która jest lepsza.
Jakie jest twoje zdanie na ten temat?

Zgadzam się – obie
ligi są bardzo wymagające, ale mają swoją specyfikę. W Szwecji
tory są inne niż w Polsce, zazwyczaj też zawodnicy krajowi są u
siebie lepsi. Nie ma to jednak znaczenia – jeśli chcesz być
najlepszym, musisz jeździć tam, gdzie rywalizują najlepsi.