„Staliśmy się równą drużyną”

Piotr Baron miał w tym sezonie wiele zmartwień związanych z wynikami prowadzonej przez siebie drużyny. Dwa zwycięstwa z rzędu odniesione w dobrym stylu poprawiły jednak nieco humory menedżera Betardu Sparty Wrocław. Po spotkaniu z częstochowskim Włókniarzem porozmawialiśmy z Piotrem, który m.in. podzielił się swoimi wrażeniami na temat ostatniego meczu, opowiedział o nastawieniu zespołu na pozostałe trzy kolejki sezonu zasadniczego oraz wyjaśnił, czy zobaczymy w nich pauzującego przez dwa ostatnie spotkania Troya Batchelora. Zapraszamy do przeczytania wywiadu!

wts.pl: Z punktu
widzenia kibiców ten mecz wyglądał na nasze łatwe zwycięstwo,
które nie było zagrożone niemal od samego początku. A jak
przebiegał ten pojedynek okiem menedżera?

Piotr Baron:
Kontrolowaliśmy mecz przez cały czas jego trwania, ale pilnowaliśmy
się, żeby do samego końca nie było w naszych szeregach jakiegoś
rozprężenia. Wszystko puściło tak naprawdę dopiero w momencie,
kiedy dotarliśmy do trzynastu biegów, kiedy wiedzieliśmy już, że
bonus mamy obroniony. To właśnie było dla nas najbardziej istotne
– plan udało się zrealizować i należy pochwalić chłopaków,
bo nie mieliśmy za bardzo jak potrenować przed tym spotkaniem.

Dwie godziny przed
meczem rozpętała się potężna ulewa i nie było nawet wiadomo,
czy spotkanie dojdzie do skutku. Jak bardzo pokrzyżowało to nasze
plany w kwestii przygotowania toru?

Bardzo mi zależało na
tym, żeby pojechać te zawody i to akurat po deszczu, bo to była
szansa, żeby zmierzyć się z przybliżoną nawierzchnią, jaką
mieliśmy do dyspozycji podczas treningów. Ubity tor po deszczu
sprzyjał nam bardziej niż suchy i twardy – wtedy to, co
ćwiczyliśmy przez kilka dni byłoby zniwelowane.

Po dwóch wygranych z
rzędu w ładnym stylu wielu sympatyków Betardu Sparty zadaje sobie
pewnie pytanie „Dlaczego tak późno?”. Co w takim razie wpłynęło
na to, że teraz jesteśmy o wiele silniejszą ekipą niż choćby
miesiąc temu?

W tej chwili nie mamy
większych dziur w składzie, bo odnaleźliśmy atut własnego toru i
staliśmy się bardzo równą drużyną. Od każdego można
oczekiwać, że przywiezie swoje punkty i tak też się dzieje –
wtedy można myśleć o tym, żeby zacząć wygrywać mecze. Czy jest
już za późno? Niestety na tę chwilę wydaje się, że tak, bo
jeśli popatrzymy wstecz, to do wzięcia były mecze w Gdańsku,
Częstochowie czy u siebie z Lesznem i nasza pozycja w tabeli
wyglądałaby wówczas zupełnie inaczej. To jest jednak sport –
cieszę się, że drużyna w końcu się poukładała i że ma przed
sobą perspektywy.

Jakie jest Twoje
nastawienie, które będziesz starał się przekazać zawodnikom
przed trzema trudnymi spotkaniami na koniec sezonu? Pomimo ciężkich
rywali w żadnym z nich nie stoimy na straconej pozycji.

Uważam nawet, że
jesteśmy teraz w nieco lepszej sytuacji niż Unia czy Unibax, z
którymi zmierzymy się w dwóch następnych meczach. Nie mamy
praktycznie zagrożenia spadkiem dzięki wygranej nad Włókniarzem i
pojedziemy bardziej na luzie. Psychicznie uwalnia to trochę głowę,
ale z całą pewnością zamierzamy mocno przepracować tydzień,
żeby do meczu z Lesznem być jak najlepiej przygotowanym.

Czy w tym meczu
pojedzie Troy Batchelor? Jaki jest obecnie status tego żużlowca w
drużynie? Przy okazji meczu z Włókniarzem mimo, że nie znajdował
się w składzie przyjechał i aktywnie wspierał zespół.

Troy jest zawodnikiem
zakontraktowanym po to, żeby jeździł i jeżeli pokaże swoją
wartość na treningu, to pojedzie. To dotyczy zresztą wszystkich
innych żużlowców w składzie. Konsekwencje, które poniesie, są
sprawą wewnętrzną klubu, ale na mecz przyjechał, był z drużyną i podpowiadał różne rozwiązania. Było widać po nim żal, że nie
występuje, ale jest to prosty skutek tego, że nie stawił się na
poprzedni mecz.

Czy ustawienie par,
które zastosowałeś w dwóch ostatnich meczach ma przed sobą
większą przyszłość? Maciek dalej będzie startował w parze z
Tomkiem, a Jura z juniorem?

Przeanalizuję sobie
mocno starcie z Włókniarzem i raczej do pewnych zmian dojdzie, bo
według mnie nie zazębiało się to tak, jak powinno. Było zbyt
dużo nijakich wyścigów i musimy to wyeliminować.

O formę Taia
Woffindena na pewno nie trzeba będzie się martwić. Po tygodniowym
odpoczynku przywiózł komplet punktów.

Tai pojechał z zupełnie
innym silnikiem niż w meczu z Zieloną Górą i tę różnicę było
widać gołym okiem. Sprzęt był perfekcyjny, jego starty były
perfekcyjne i zdobycz punktowa również perfekcyjna.

Lepiej prezentują się
także juniorzy – podczas ostatnich spotkań u siebie stali się
liczącymi się ogniwami zespołu. Można jednak odnieść wrażenie, że podczas zawodów młodzieżowców
idzie im lepiej niż podczas ligowych sprawdzianów. W
czym tkwi przyczyna?

Turnieje indywidualne czy
drużynowe to dla młodzieżowców zawody, gdzie nie muszą
się tak stresować. Nie zapominajmy o tym, że liga jest potwornie
wymagająca – to często dla nich bardzo duży ciężar do uniesienia. Patryk
Dolny zaczął iść w dobrą stronę, trafił w silniki i meczową
nawierzchnię, w efekcie czego dał nam teraz sześć punktów. Poprzednio
przywiózł pięć, walczy z seniorami drużyn przeciwnych,
więc to jest to, czego potrzebujemy, żeby wygrywać mecze.

Na koniec: czy
jedziemy do Leszna po zwycięstwo? W zeszłym roku tam wygraliśmy,
więc nie ma chyba co stawiać sobie innych celów?

Nie będziemy przecież sobie wróżyć jak
będzie. Zresztą moja szklana kula ostatnio mi się popsuła (śmiech) W
czwartek i piątek mamy treningi we Wrocławiu, w sobotę planujemy
dzień wolny, w niedzielę jedziemy walczyć. Czy o zwycięstwo? Oczywiście, że tak.