Bitwa o Anglię…

W
sezonie 2011 w angielskich barwach startowało aż 6 wrocławskich jeźdźców –
Dennis Andersson, Kenneth Bjerre, Lasse Bjerre, Adam Shields, Piotr Świderski i
Maciej Janowski.

Liga
brytyjska należy do moich ulubionych, zaraz po polskiej. Dlatego podsumowując
dokonania naszych żużlowców wezmę pod uwagę nie tylko liczby i statystyki, ale
także własne odczucia.

Na pierwszy ogień pójdzie Dennis
Andersson ze zwycięskiego Poole Pirates. Początek sezonu – jak najbardziej na
plus. Pierwsze spotkania na przełomie marca i kwietnia z Birmingham
Brummies (10+3), Wolverhampton Wolves (11+1), Eastbourne Eagles (11), Swindon
Robins (10) to kawał naprawdę dobrego speewday’a w wykonaniu młodego Szweda.

W
meczu z King’s Lynn złapał lekką zadyszkę. Potem było jeszcze gorzej, gdyż w
rewanżowym meczu z Eastbourne Eagles Dennis „zaliczył” upadek i ostatecznie po
zdobyciu 0 w kolejnym wyścigu wycofał się z dalszego udziału w meczu. W
kolejnym spotkaniu, tym razem z drużyną Swindon Robins Dennis nie wystąpił.
Jego powrót na tor na mecze z zespołem The Lakeside Hammers to widoczny spadek
formy, spowodowany wcześniejszą kontuzją. Samopoczucie przedłożyło się na marny
dorobek punktowy Dennisa.

Już w kolejnym meczu, z Coventry Bees widać
było odmianę – Szwed pojechał najlepiej z całej drużyny pojawiając się na torze
siedmiokrotnie i w rezultacie uzyskał 12 punktów + 2 bonusy. Kolejne spotkania
to przeciętne występy. Echa kolejnego wypadku i „doprawienie” starej kontuzji
to tylko 2 punkty w meczu z Belle
Vue Aces w czerwcu. Potem znów nieco lepiej, chociaż nie na miarę możliwości
Dennisa- raz 7 punktów (King’s Lynn Stars, 06.06.11), raz 2 (The Lakeside
Hammers, 22.06.11). Przejaw dawnej, mocnej formy zobaczyłam w kolejnym meczy z
Lakeside Hammers – Dennis ujechał 12 punktów i 1 bonus co po raz kolejny
przyczyniło się do zwycięstwa Piratów.

3 lipca, w meczu z Wolverhampton, w drugim swoim
wyścigu Dennis upadł na tor i nie był w stanie kontynuować jazdy. Skutki tego
upadku widoczne były w kolejnych meczach- 2 oczka w meczu z Easbourne Eagles i
Swindon Robins. Problemy sprzętowe (na to wskazuje ilość defektów w meczu z
Brimingham- 2 i tylko 2 ujechane punkty) i odnawiana nowymi upadkami kontuzja-
to skutki słabszej postawy Szweda. Jednak jak wiadomo, Szwedzi to naród
waleczny, nie poddają się i walczą do samego końca. W kolejnych meczach widać już
było, że Dennis stara się osiągnąć jak najlepszy wynik i pomóc swojej drużynie.

We wrześniowych półfinałach, w pierwszym spotkaniu,
gdzie Poole Pirates na wyjeździe zmierzyło się z King’s Lynn, Dennis nie
wystąpił. Ale w rewanżu, na domowym torze ujechał aż 9 punktów i 3 bonusy w 5
startach.

3 października przeszedł czas na finał. Pierwszy
mecz Dennis i Piraci jechali na wyjeździe przeciwko Eastbourne Eagles. To
był słaby mecz w wykonaniu naszego Szweda, bo zdobył tylko 3 punkty. No i Poole
Pirates miało 8 punktów do odrobienia u siebie. W tym ostatnim spotkaniu,
Dennis zdobył 5 punktów i mimo dosyć przeciętnego występu dołożył cegiełkę do
wygranej swojej drużyny.

Śmiało mogę powiedzieć, że Dennis
Andersson był jednym z mocniejszych ogniw Poole Pirates. Bardzo dobry początek
sezonu, później słabiej z powodu odnawiającej się kontuzji i „cicha” , ale
niezła końcówka.

Jak sam podkreśla,
bardzo dobrze czuje się w swoim zespole. I działacze też są z niego zadowoleni –
Dennis w sezonie 2012 zostaje w Piratach.

Moja ocena to dobry z
plusem – Dennis ma zapał i chęci. Ma też ogromny talent, ale czasami zdarzają mu
się słabsze dni. Mam nadzieję, że w nadchodzącym sezonie będzie mniej upadków i
zdecydowanie mniej defektów!

 

JULIA SOWIŃSKA